Przemysław Staciwa: W obronie Janowicza

Michał Jaśniewicz , foto: AFP

Michał Jaśniewicz

Na najlepszego polskiego tenisistę spadły gromy po tym, jak podczas konferencji prasowej po meczu z Chorwacją wytknął mediom, że te tworzą presję, są krytyczne i wiecznie wymagające. Poczynił uwagę, że młodzi ludzie emigrują z kraju nad Wisłą a także stwierdził, że część sportowców musi trenować za granicą z powodu braku bazy treningowej na miejscu. Czy Janowicz całkowicie rozminął się z prawdą i czy nie miał prawa tego powiedzieć?

Zacznijmy od początku. Rodzice Janowicza, podobnie jak rodzina sióstr Radwańskich, musieli poświęcić bardzo wiele by ich pierworodny mógł trenować na odpowiednim poziomie. Radwańska wyjeżdżała jako dziecko do Niemiec, by móc liczyć na bazę treningową i kontakt z dobrymi sparingpartnerkami. Do klasyki branżowej przeszło słynne wyprzedawanie obrazów przez dziadka Agnieszki i Urszuli. Janowiczowie musieli natomiast poświęcać własne biznesy by opłacać wyjazdy i treningi „Jerzyka”. Łodzianinowi zdarzało się rezygnować z występów w turniejach z powodu braku funduszy na wyjazdy.

Wyszkolenie zawodnika czy zawodniczki i przygotowanie do gry w profesjonalnym tourze, to horrendalny wydatek okupiony wieloma wyrzeczeniami rodzin i prywatnych miłośników białego sportu, a nie państwa, i nie ma co do tego wątpliwości. Dodajmy, że jest to także wielkie ryzyko, bo nigdy nie wiadomo czy tego typu „inwestycja” kiedykolwiek się zwróci. Pytanie czy porównywalnie duże pieniądze wydawał na swój sportowy rozwój chórek polskich siatkarzy i piłkarzy ręcznych, który z politowaniem i pogardą skomentowali emocjonalną wypowiedź „Jerzyka”.

Trudno mówić o jakimś wielkim wsparciu dla tenisa w Polsce. Wystarczy porównać ile na tenis i kształcenie młodzieży wydaje Wielka Brytania czy Francja, nie mówiąc o Australii czy Stanach Zjednoczonych. W rodzinnej Łodzi rozpoczynający karierę Janowicz w sezonie zimowym trenował na hali Akademickiego Związku Sportowego. Na nawierzchni, na której nie odbywają się żadne turnieje wysokiej rangi. Obecnie poza obiektem AZS w sezonie halowym można zagrać w Łodzi w dwóch miejscach (Stacja nowa Gdynia, oraz Miejski Klub Tenisowy – obecna baza treningowa Jurka). Często w jednym z największych polskich miast brakuje miejsca na rezerwację kortu na półtorej godziny. Nie można więc powiedzieć, że przesadzaliśmy dotychczas w inwestowaniu w rozwój profesjonalnego i rekreacyjnego tenisa. Oczywiście nasza najlepsza męska rakieta mówiąc o „treningach w szopie” użyła skrótu myślowego (choć w przypadku Zbigniewa Bródki to gorzka prawda).

Polskie państwo inwestowało i inwestuje od lat w obiekty przeznaczone na rozwój piłki nożnej. Dyscypliny, w której polscy sportowcy notorycznie, od dziesięcioleci przegrywają na arenach międzynarodowych i międzypaństwowych. I nie zanosi się na zmiany. Obecnie prawie każde miasteczko posiada orlik, który nierzadko świeci pustkami. Ponadto tego typu inwestycje promują aktywność fizyczną dla jednej płci, nie są więc w swoich założeniach holistyczne.

W innym miejscu konferencji Janowicz zwrócił uwagę na aspekt sportowej „debaty”, która często odbywa się w Polsce. „Przeżyjcie to, co sportowcy przeżywają! Nie ma żadnej pomocy! W żadnym sporcie i w żadnym zawodzie! Każdy musi orać i wyrywać, żeby coś osiągnąć! Czytam wasze artykuły i mi się śmiać chce. Kim jesteście, żeby mieć takie oczekiwania?! Co takiego robicie, żeby je mieć?! Siedzicie tylko i krytykujecie! Oczekiwania to może mieć mój trener, który poświęca dla mnie całe życie i płacze, jak przegrywam, moja mama, tata. A nie wy! Bohatera w naszym kraju się tworzy przez całą karierę. A śmiecia i zero można stworzyć po jednym meczu” – Powiedział.

Niejednokrotnie można było zaobserwować choćby na przykładzie wspomnianego futbolu specyficzne dla naszej mentalności „pompowanie balonu”, budowanie oczekiwań i stwarzanie presji. Gdy przychodzi porażka zaczyna się nerwowe roztrząsanie problemu, szukanie winnych, do języka wkrada się frustracja i zbytnie rozemocjonowanie. To czego brakuje również ze strony mediów, to chłodnej oceny sytuacji, kalkulacji i spokoju. Zaczyna się natomiast polskie piekiełko. Wszystko w imię zasady, że sukces ma wielu ojców, porażka tylko jednego. Podobnie negatywne emocje spadły na Agnieszkę Radwańską, która przeszła szybko do porządku dziennego wobec wczesnej porażki na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Krytykowali ją zarówno sportowcy , jak i media.

Marcin Nowak z Polskiego Radia sugeruje, że Janowicz jest przeciętniakiem, który udaje gwiazdę. Dziennikarz zdeprecjonował także jego osiągnięcie w ubiegłorocznym wimbledońskim półfinale, tłumacząc go łatwą drabinką. Z kolei nestor sportowego dziennikarstwa i komentatorstwa, Bohdan Tomaszewski wysyła Jerzego do psychiatry i twierdzi, że ma informacje poświadczające o niechęci Łodzianina do pracy i treningu. Janowicz w ciągu kilku dni stał się „burakiem” i „rozwydrzonym dzieciakiem”. Tenisista nie wypierał się swojej porażki. Oberwało mu się dlatego, że nie opuścił głowy i nie pogrążył się w oczekiwanej żałobie, tylko wsadził kij w mrowisko poruszając w swoich wypowiedziach kilka niemiłych dla rodaków kwestii.

Teza tenisisty, jakoby w Polsce nie było perspektyw w życiu prywatnym, biznesie, czy sporcie wydaje się mieć pewne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Najnowsze badania i sondaże pokazują, że aż 87 % aktywnych zawodowo Polaków rozważa emigrację. Na sondę przeprowadzoną przez sport.pl pt. „Czy zgadzasz się z Janowiczem, że żyjemy w kraju, w którym nie ma perspektyw dla nikogo, w sporcie biznesie ani w życiu prywatnym?”, 65% internautów (blisko 20tys.) odpowiedziało twierdząco.

W tenisowych kręgach mówi się od dawna o pewnej miałkości i niewyrazistości współczesnych zawodników. Nie dość, że większość gra bardzo podobny do siebie tenis, to jeszcze osobowościowo próżno szukać barwnych sylwetek. Janowicz ze swoją zadziornością, wyszczekaniem i krnąbrnym charakterem wpisuje się w stylistykę Marata Safina czy Johna McEnroe. Ponadto jego gra wyróżnia się spośród tłumu przebijających do znudzenia piłkę defensorów. Polaka uwielbia dawny wielkoszlemowy champion, a obecnie komentator Mats Wilander, cenią i widzą w nim potencjał praktycznie wszyscy fachowcy i trenerzy z całego świata. W Polsce chyba zaczynają się dla niego ciężkie czasy.

Przy okazji medialnej nagonki na Jerzego Janowicza nie wypada zapomnieć o sporych osiągnięciach tego młodego sportowca. Do półfinału Wimbledonu nie zbliżyli się nawet tacy zawodnicy jak magik tenisa, Fabrice Santoro czy niedawny triumfator Australian Open, Stanislas Wawrinka. Jerzy swoją ponadprzeciętność pokazał między innymi prowadząc wyrównane batalie z Rafaelem Nadalem, Rogerem Federerem czy Andy Murrayem.

Ostre i kontrowersyjne wypowiedzi padają z ust polskich polityków, ludzi kultury czy dziennikarzy. Nie rozumiem dlaczego więc swojego zdania nie miałby prawa wypowiedzieć inteligentny, dobrze rokujący tenisista? Nie muszą się one podobać każdemu, ale może zamiast wbijać Jurka w beton i odżegnywać od czci za to, że nie jest w najwyższej dyspozycji, warto wziąć głęboki oddech i podejść do sprawy ze spokojem. Szczególnie, że wypowiedzi Janowicza, (pomimo nerwowego tonu) nie są pozbawione sensu.

Autor tekstu: Przemysław Staciwa