Kubot: pomyślałem sobie, że teraz może zdarzyć się wszystko

/ Michał Jaśniewicz , źródło: RMF 24, foto: AFP

Łukasz Kubot został wybrany najlepszym sportowcem stycznia plebiscytu organizowanego przez RMF FM i portal Interia. Z tej okazji mistrz Australian Open udzielił wywiadu stacji RMF FM, który w całości publikujemy na naszym portalu.


Kacper Merk: Przeszedł pan do historii, wygrywając debla w Australian Open, ale nie tylko – jest pan też pierwszym triumfatorem plebiscytu RMF FM i Interii.pl na Sportowca Miesiąca.

Łukasz Kubot: Dziękuję bardzo za to wyróżnienie. Jestem bardzo mile zaskoczony i szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że aż tylu słuchaczy będzie na mnie głosować. To bardzo miłe wyróżnienie, na pewno będzie mnie motywować do dalszej pracy.

Skoro rozmawiamy tak szczerze, to spodziewał się pan, że zastępując w deblu innego tenisistę, może w parze z Robertem Lindstedtem osiągnąć taki sukces?
Szczerze, ale i nieskromnie, muszę przyznać, że liczyłem, iż możemy zagrać jeden bardzo dobry turniej w ciągu roku, ale oczywiście nie spodziewałem się, że to będzie już ten pierwszy. Aczkolwiek, gdy awansowaliśmy do ćwierćfinału, to pomyślałem sobie, że teraz może zdarzyć się już wszystko.

Duża w tym zasługa naszych trenerów: mojego – Jana Stocesa i Roberta – Jonasa Bjorkmana, który ma na swoim koncie już dziewięć wielkoszlemowych tytułów. W kluczowych momentach przekazywali nam oni bardzo dużo ważnych informacji, które zaprocentowały szczególnie w finale. Ten sukces bardzo nas cieszy, ale jednocześnie mamy nadzieję, że nie jest to pierwszy i ostatni tak udany dla nas turniej.

Zwycięstwo w Australian Open jakoś zmienia pana plany na resztę sezonu ? Wielkie granie zaczynał pan wprawdzie w deblu, ale później był singiel, a teraz chyba trzeba będzie wrócić do debla?
Nie da się ukryć, że dzięki grze podwójnej, w parze z Olivierem Marachem, udało mi się wspinać w światowym rankingu, ale cały czas grałem w eliminacjach gry pojedynczej. Teraz sytuacja się nie zmienia, więc będę mógł łączyć singiel z deblem – tym bardziej, że dzięki triumfowi w Australian Open w tych największych turniejach będziemy teraz rozstawiani, więc unikniemy rund wstępnych.

Umówiliśmy się z Robertem na wspólny występ w czterech najbliższych turniejach: w Rotterdamie, Acapulco, Indian Wells i Miami, a później zastanowimy się, co dalej. Wierzę jednak, że naszym celem pozostanie kończący sezon turniej mistrzów w Londynie, w którym gra tradycyjnie osiem najlepszych par – a my mamy duże szanse, by znaleźć się w tym gronie.

A co z występami w reprezentacji w Pucharze Davisa ? W internecie pojawiły się hasła, że zrezygnował pan z gry w kadrze, ale zdaje się, że decyzja o opuszczeniu meczu z Rosją zapadła jeszcze przed sukcesem w Australii ?
Tak, decyzja zapadła już w grudniu i była związana z tym, że w Pucharze Davisa gra tylko czterech zawodników: dwóch singlistów i debel. Nie ma sensu rozbijać naszej pary Fyrstenberg/Matkowski, a w singlu jestem w tej chwili trzecim z Polaków – za Jerzym Janowiczem i Michałem Przysiężnym. Także jeszcze w ubiegłym roku było wiadomo, że w Moskwie na pewno nie wystąpię.

Ale nigdy nie powiedziałem, że reprezentacja czy gra w Pucharze Davisa mnie nie interesują – przez ostatnie dziesięć lat zostawiłem w tych rozgrywkach trochę zdrowia i serca i nie chciałbym żegnać się z kadrą w taki sposób.

To na koniec proszę jeszcze powiedzieć kilka słów o swojej aktualnej dyspozycji – jak pan się czuje przed środowym występem w turnieju w Montpellier ?
Cały czas odczuwam jeszcze tzw. jet lag, czyli konsekwencje zmiany wielu stref czasowych pomiędzy Australią i Europą, ale z dnia na dzień powinno być coraz lepiej. W środę wyjdę na kort i będę walczył, ale w pierwszej rundzie czeka mnie pojedynek z ulubieńcem tutejszej publiczności Gaelem Monfilsem.

Nie mam wielkich oczekiwań co do tego turnieju, przygotowywałem się na szybko, ale będzie to dla mnie cenny sprawdzian i wierzę, że przy pełnych trybunach w środowy wieczór będę w stanie stworzyć dobre widowisko.

Źródło: RMF 24