Australian Open: do pięciu razy sztuka?

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: , foto: AFP

Po raz piąty o półfinał w Melbourne powalczy Agnieszka Radwańska. Z jednej strony należy pamiętać, że mowa o tenisie kobiecym, a z drugiej trudno się nie cieszyć z naprawdę dobrego losowania Polki.

Agnieszka Radwańska w Melbourne gra z godną podziwu regularnością. Trzy ostatnie lata kończyła na ćwierćfinale. Wynik to dobry, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc po tylu sezonach w światowej czołówce chcielibyśmy więcej. Tegoroczne losowanie – mimo że Polka wypadła z czołowej czwórki rankingu – ułożyło się dla niej szczęśliwie.

Pamiętając o tym, jak nie raz kończyły się „szczęśliwe losowania”, nie chcę już dzisiaj wpisywać Radwańskiej do ćwierćfinału Australian Open, ale trudno nie zauważyć, że do najlepszej ósemki ma ona drogę szybkiego ruchu, jeśli nie autostradę. Godne uwagi nazwiska są trzy: Anastazja Pawliuczenkowa, Kaia Kanepi i Caroline Wozniacki. Z Rosjanką Polka może zagrać w trzeciej rundzie. I jeśli do takiego pojedynku dojdzie, pewnie będzie on kosztował naszą tenisistkę więcej zdrowia i czasu, ale nie powinien skończyć się inaczej jak jej zwycięstwem. Zakładając, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, w 1/8 finału Radwańska najprawdopodobniej trafi na Caroline Wozniacki albo Kaię Kanepi. Z Dunką grała dziewięciokrotnie, przegrywając pięć, ale za najlepszych jej czasów. A te minęły chyba bezpowrotnie. Trzy pojedynki z dwóch poprzednich lat już wygrywała. Estonka nie raz zaskakiwała dużo wyżej notowane od siebie rywalki, ale Polki nigdy. Cztery mecze, cztery zwycięstwa Radwańskiej i żadnego straconego seta. W walce o wyczekiwany półfinał na drodze staje Wiktoria Azarenka. Próżno szukać kogokolwiek, kto mógłby do ćwierćfinału jej zagrozić. I to byłby dla Polki już dużo trudniejszy test, ale test i tak o niebo łatwiejszy niż starcie z Sereną Williams. Amerykanka tym razem dopiero w finale…

O formie Radwańskiej ciężko cokolwiek powiedzieć. Dobrze spisywała się w lidze czeskiej, dobrze w Pucharze Hopmana, ale to wszystko były tylko turnieje przygotowujące do zasadniczego sezonu. Ten nie zaczął się dla niej dobrze, niemniej jednak wczesna porażka z Bethanie Mattek-Sands w Sydney nie powinna niepokoić. To, co prawda, dopiero drugi przypadek w karierze Polki, kiedy przegrywa pierwszy mecz w roku, ale historia pokazuje, że nie ma to wpływu na występ w Melborune. W 2008 roku przydarzyła się Radwańskiej porażka w Hobart z Flavią Pennettą, a potem i tak dotarła do ćwierćfinału Australian Open. Trzy lata temu w ogóle nie startowała w imprezach przygotowawczych i z marszu zagrała w Wielkim Szlemie, również osiągając ćwierćfinał.

Tak wyglądają racjonalne szanse Radwańskiej. Ale pamiętać należy o tym, że mowa o tenisie. I to w dodatku tenisie kobiecym, a w takich okolicznościach przewidywania bardzo szybko mogą wziąć w łeb. Tym razem chcielibyśmy, aby tak się nie stało, bo ten rozpatrywany z logicznego punktu widzenia układ sił rysuje się dla naszej zawodniczki w wyjątkowo różowych barwach.