Radwańska: zawsze towarzyszy mi presja

/ Antoni Cichy , źródło: usopen.org/własne, foto: AFP

Agnieszka Radwańska należy do grona pretendentek do triumfu w US Open. Krakowianka cieszy się sporą popularnością kibiców i dziennikarzy, a za sprawą swojego stylu gry porównuje się ją do Martiny Hingis.

usopen.org: Pawliuczenkowa to z pewnością przeciwniczka, która mogła sprawić Ci sporo kłopotów, groźna rywalka. Czy jesteś zadowolona ze swojej gry?
Agnieszka Radwańska: Bardzo się cieszę, że wygrałam kolejny mecz w dwóch setach. Oczywiście, było ciężko, dwa zacięte sety. Właściwie to zarówno w pierwszym, jak i drugim rozstrzygało zaledwie kilka punktów. Niewątpliwie grałam jednak bardzo dobrze w tie breaku. Byłam niezwykle skoncentrowana od samego początku i bardzo chciałam zwyciężyć.

Martina Hingis ponownie gra w deblu. Zastanawiało mnie, czy służyła za przykład zawodniczki, która dysponuje mniejszą siłą a jest w stanie wypracowywać punkty i rywalizować na takim poziomie. Traktowałaś ją jako swój wzór?

Tak, niewątpliwie. Była jedną z moich idolek. Jako dziecko oglądałam wiele meczów z jej udziałem. Równie świetnie grało mi się przeciwko niej, kiedy dopiero zaczynałam moją przygodę. Miałam około 17 czy 18 lat, więc to był ogromny krok – od oglądania kogoś na ekranie telewizora do gry przeciwko niemu.

Czy dostrzegasz jakieś podobieństwa między nią a Tobą?
Tak mi się wydaje. Nie wykorzystujemy tyle siły. Staramy się stworzyć kombinację wszystkiego i zdobyć punkt bez bombardowania przeciwniczki, jak robią to niektóre inne tenisistki. Więc tak, tak mi się zdaje.

Jak myślisz, co dzieli zawodniczki, takie jak Ty, z absolutnej czołówki, i tenisistki, które potrafią doprowadzić do tie breaka i zmusić Was do ciężkiej pracy, ale zazwyczaj nie udaje im się zwyciężyć?
Wydaje mi się, że każdy mecz to odmienna historia. Nawet jeśli mierzysz się z kimś po tygodniu, to już całkiem inne spotkanie. Czasami wszystko przychodzi łatwo, a czasami przegrywa się z zawodniczką, którą pokonało się tydzień wcześniej. W szczególności wtedy, kiedy mamy do czynienia z inną nawierzchnią lub warunkami. Myślę, że tak naprawdę nie da się porównać i wybrać łatwiejszych czy trudniejszych przeciwniczek.

Co według Ciebie okazało się kluczem do zwycięstwa we wczorajszym meczu?
Bardzo koncentrowałam się na ważnych momentach, czyli na gemie, w którym przełamałam rywalkę pod koniec pierwszego seta, a później, wydaje mi się, że na tie breaku. Przeciwniczka bardzo dobrze serwowała. Kiedy miałam break pointa, zaraz posyłała świetny pierwszy serwis. Po wygranych doznawałam ulgi.

Osiągasz znakomite rezultaty w tegorocznych turniejach wielkoszlemowych. Na tym turnieju nigdy nie udało Ci się jednak przebrnąć czwartej rundy. Czy uważasz, że to najtrudniejszy z Wielkich Szlemów? Będziesz rozczarowana, jeśli nie osiągniesz ćwierćfinału?
Zrobię wszystko, żeby awansować do ćwierćfinałów w tym roku. Wydaje mi się, iż – tak jak powiedziałam wcześniej – twarda nawierzchnia mi służy. Myślę, że to tutaj jest jakiś problem, że nie mogę przejść czwartej rundy. (śmiech) To kolejna okazja i postaram się ją wykorzystać.

Czy – biorąc pod uwagę Twoje ostatnie wyniki – masz w tym roku większe oczekiwania wobec samej siebie?
Tak mi się zdaje. Powinnam mieć. Mam na myśli, iż zostałam rozstawiona z numerem trzecim, a w takim wypadku zawsze oczekuje się sporo. W szczególności chce się wystąpić w drugim tygodniu zmagań Wielkiego Szlema. Odpowiadając na pytanie: tak.

Sara Errani twierdziła, że rozstawienie wiąże się z większą presją. Masz podobne odczucia?
Wydaje mi się, że to nie ma większego znaczenia, czy ktoś jest rozstawiony z numerem trzecim, piątym czy szóstym. Uważam, iż każdej z nas, z czołowej „10”, towarzyszy pewna presja; oczekuje się awansu do dalszej fazy czy zwycięstwa. Staram się o tym nie myśleć, koncentruję się tylko na swojej grze.

Wczoraj Errani przyznała, że miała problemy z wytrzymaniem presji. Czy znalazłaś się kiedyś w sytuacji, w której oczekiwania przewyższały możliwości?
Czasami zdarza się, że bardzo chcę wygrać i nie potrafię wtedy zaprezentować mojego najlepszego tenisa. Tak się dzieje, kiedy pojawia się presja i oczekiwania ze strony innych ludzi. Od kilku lat należę jednak do najlepszej „10” czy nawet „5”, więc zawsze towarzyszy mi presja. Uważam, iż wszystkie powinnyśmy spróbować znaleźć odpowiedni sposób radzenia sobie z tym. Trzeba po prostu wyjść na kort i robić swoje, niezależnie od tego, czy naprzeciwko stoi zawodniczka z czołowej „10” czy „100”.

Jak opisałabyś swoją grę nowemu fanowi tenisa?
Hmm.. Z tego, co wiem od innych ludzi, moja gra jest interesująca, więc może właśnie tak bym ją określiła. (śmiech)