Janowicz: po prostu nie mogłem serwować…

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: reuters.com, foto: AFP

Porażka Jerzego Janowicza w pierwszej rundzie US Open zaskoczyła wszystkich. Polak walczył jednak nie tylko z rywalem, ale i kontuzją pleców. Oto, co powiedział po spotkaniu.

„Jerzyk” próbował w meczu przeciwko Maximo Gonzalezowi wszystkiego. Krzyczał, próbował wybijać rywala z uderzenia, dyskutował z sędziami, czym w końcu zirytował publiczność. A już najbardziej zdenerwował ich, kiedy zaserwował… z dołu! – Po tym jak przebiłem piłkę na drugą stronę, bo nie nazwę tego serwisem, on [Gonzalez – przyp. red.] zagrał dwa kończące uderzenia, więc zdecydowałem się na coś innego – tłumaczył się Janowicz.

Polak nie mógł normalnie serwować z powodu bólu lędźwiowego odcinka kręgosłupa. Jego podanie wielokrotnie ledwo przekraczało 100 mil na godzinę. W trzecim secie nasz tenisista poprosił o leki przeciwbólowe, ale odmówiono mu, ponieważ wcześniej dostał dużą dawkę. – Czułem się, jakby mnie ktoś dźgał w plecy nożem. Przez trzy dni nie mogłem normalnie trenować, prawie nie byłem w stanie chodzić. A zanim to się stało, byłem naprawdę w dobrej formie, dlatego jestem tak potwornie rozczarowany – powiedział Polak. – Wszystko się wydarzyło na siłowni, kiedy ćwiczyłem. Przed meczem dostałem zatrzaski i silne leki przeciwbólowe, ale nie mogłem serwować. Po prostu nie mogłem serwować… – mówił rozżalony.

Janowicz przyznał, że jest za wcześnie, aby stwierdzić, czy będzie w pełni sił na walkę z Australią w Pucharze Davisa.