Janowicz-Murray: coś co zapamiętamy na całe życie

/ Michał Jaśniewicz , źródło: , foto: AFP

Są takie wydarzenia, takie chwile, które człowiek zapamiętuj na całe życie. Doskonale pamiętam dzień, gdy Agnieszka Radwańska wygrywała z Marią Szarapową w US Open (2007 rok), czy walczyła w finale Wimbledonu. Jak w „hipnozie” chodziłem, gdy Jerzy Janowicz robił te niesamowite rzeczy w Bercy, a teraz…

No właśnie, teraz przed nami wydarzenie o którym nie śmiałem marzyć przed turniejem, przez które trudno zebrać myśli, o którym mówi cała Polska, ale też o którym wiele pisze się na świecie. Półfinały wielkoszlemowe to taka wyjątkowa faza turnieju, dla mnie osobiście najciekawsza, ta na której najbardziej oczekuję i która dostarcza największych emocji.

Dotąd te niezwykłe wrażenia gwarantowały starcia gigantów, jak chociażby batalia Djokovicia z Nadalem w Paryżu, czy ubiegłoroczna potyczka w Wimbledonie Serba z Federerem. Tym razem stajemy w zupełnie nowej sytuacji, w tej wielkiej czwórce znalazł się polski tenisista, który rok temu o tej porze plasował się na 136. miejscu w rankingu.

Faworytem dzisiejszej konfrontacji jest oczywiście Andy Murray. Szkot przez pierwsze cztery mecze turnieju przeszedł bardzo pewnie, za nic mając sobie tarapaty swoich kolegów z czołówki. Faworyt gospodarzy powąchał sensacyjnej otoczki tegorocznego Wimbledon w półfinale, gdy przegrał dwa pierwsze sety z Fernando Verdasco. Murray zdołał jednak odwrócić losy konfrontacji, w wielkim stylu zatrzymując grającego jak natchniony Hiszpana.

Droga Janowicza do półfinału wyglądała całkiem podobnie. Łodzianin także rozegrał jedną pięciosetówkę (w czwartej rundzie z Melzerem), ale pozostałe mecze wygrywał „na sucho”. W ćwierćfinale „Jerzyk” wygrał, emocjonalny i stojący na wysokim poziomie, pojedynek z Łukaszem Kubotem. Najlepszy polski tenisista znakomicie był dysponowany w meczu serwisowo, a w kluczowych momentach zachowywał zimną krew. Dziś podobne zachowania będą niezbędne.

Historia pojedynków Andy Murraya z Jerzym Janowiczem liczy sobie dwa spotkania. W 2009 roku Szkot wygrał w Pucharze Davisa 6:3, 6:4, 6:3 (całe spotkanie zakończyło się zwycięstwem Polaków nad Wielką Brytanią), no i oczywiście ten zeszłoroczny Paryż. W trzeciej rundzie turnieju w hali Bercy Jerzyk triumfował 5:7, 7:6(4), 6:2, chociaż Brytyjczyk serwował w drugim secie przy stanie 5:4 i miał meczbola. To zwycięstwo bezapelacyjnie było przełomowe w karierze Janowicza.

To wszystko to już jednak przeszłość i nie ma co porównywać półfinału na wimbledońskim trawniku, z trzecią rudną zawodów na twardym korcie w paryskiej Bercy. Murray marzy o pierwszym w karierze triumfie w tym słynnym turnieju i będzie miał ze sobą wsparcie blisko 15 tysięcy kibiców.

To będzie bardzo ciężki mecz. On gra tu ekstremalnie dobrze. Miał on ciężki mecz w czwartej rundzie z Melzerem, ale całkiem dobrze sobie z tym poradził. To groźny zawodnik. Ma mocny serwis To duży facet z potężną grą. Ma też on dobre czucie, lubi grać skróty. Nie gra on każdego zagrania z całą siłą – ocenił z szacunkiem półfinałowego rywala Andy Murray.

Wbrew pozorom ta cała otoczka dzisiejszego spotkania może być atutem Janowicza, którego wielkie mecze maksymalnie nakręcają. Z pewnością będzie potrafił poradzić sobie także z brytyjską publicznością.

Muszę być skoncentrowany na swojej grze. On jest czołowym tenisistą od wielu, wielu lat. To na pewno nie będzie łatwy mecz. Raz już udało mi się z nim wygrać w ubiegłym roku, więc liczę, że uda mi się to powtórzyć raz jeszcze. Mam nadzieję, że na Andym spoczywać będzie presja – przyznał szczerze, mierzący 203 centymetry, łodzianin.

Mecz Jerzego Janowicza z Andy Murrayem będzie rozegrano jako drugi. Wcześniej, tj. o godzinie 14 (czasu w Polsce), na korcie centralnym pojawią się Novak Djoković i Juan Martin Del Potro. Obaj w Londynie prezentują znakomitą dyspozycję (żaden nie stracił seta) i możemy spodziewać się tenisowej uczty, po której nastąpi tenisowa „wyżerka”.