Paragraf 22: Miny po cenach hurtowych

/ Artur St. Rolak , źródło: Korespondencja z Londynu, foto: AFP

Za bilety na kort centralny zapłacisz kartą (dziś i jutro – 74 funty, w poniedziałek już 86, a na finał singla mężczyzn – 130). Zobaczyć minę Nicolasa Almagro – bezcenne. Hiszpan dziwił się wiele razy, co zajęło mu – z przerwami na kilka dobrych serwisów – raptem godzinę i trzy kwadranse.

Pięknie się zdziwił, kiedy po jego podaniu Jerzy Janowicz poprosił o challenge. Piłka, owszem, trafiła w linię, ale nie tą, co trzeba. Serwis do powtórki. Albo po ostatnim punkcie. Polak strzelił asa, a Hiszpan szukał śladu tam, gdzie go nie było.

Mecz skończyłby się wcześniej, gdyby wcześniej się zaczął. Organizatorzy chcieli się jednak pochwalić, że ich dach jest lepszy od naszego i zamyka się na każde kliknięcie guzika. Po meczu Laury Robson, rozegranym w warunkach halowych, postanowili wpuścić na kort trochę światła naturalnego. Razem ze światłem zaczął jednak wpadać także deszcz, więc Janowicz i Almagro musieli rozgrzewać się dwa razy. Polakowi zaszkodziło to o tyle, że musiał gonić wynik od stanu 0:3. Dogonił i przegonił.

Myślę, że publiczności ten mecz mógł się podobać. Moja gra również. A najważniejsze, jak się kończy, a nie zaczyna – zacytował klasyka spod miasta Łodzi, o którym nie wiadomo, aby kiedykolwiek grał w tenisa, i zrobił minę. W tej konkurencji Hiszpanowi jednak nie dorównał.

Artur St. Rolak, Wimbledon.