Paragraf 22: Złodziej marzeń

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Londynu, foto: AFP

Rano dostałem sms-a. „Pisz” – prośba była ani nieuprzejma, ani przesadnie stanowcza – taka w sam raz, żebym nie mógł się wykręcić. No to piszę. „Paragraf 22” wziął się stąd, że to mój 22. Wimbledon i że nie zawsze w tej rubryce będzie poważnie, a często złośliwie, ale do końca turnieju jakoś powinniśmy ze sobą wytrzymać.

Jerzy Janowicz i Łukasz Kubot zrobili swoje, przeciwnicy mogą odejść. O grze Polaków nie można powiedzieć nic konkretnego. Jeden ograł debiutanta w Wielkim Szlemie, drugi faceta po przejściach, który kiedyś potrafił wiele, a dziś ma kłopoty nawet z bieganiem.

Jako nagrodę za pokonanie Igora Andriejewa Kubot wymarzył sobie pojedynek z Rafaelem Nadalem. Nie było to żadne widzi-mi-się, tylko solidnie umotywowane życzenie. Po pierwsze – spośród tenisistów Wielkiej Czwórki (to nic, że Rafa jest obecnie piąty) Polak najbardziej szanuje właśnie Hiszpana. „Chylę przed nim czoła. Jest bardzo skromny i zawsze docenia przeciwnika. Pod względem zachowania jest dla mnie numerem 1”. Po drugie – całkiem realna wydawała się szansa występu na Korcie Centralnym. „Do tej pory grałem tu najwyżej na Jedynce, ale tylko ćwierćfinał debla. A ja całe życie marzyłem, żeby kiedyś zagrać na najsłynniejszym korcie świata”.

Marzenia Kubota skradł Steve Darcis, eliminując słabo – jak na dwukrotnego mistrza – grającego Nadala. Sensacja? Nie dla Polaka, który nie wykluczał takiej ewentualności.