Korespondencja z Paryża: zmienne nastroje

/ Anna Niemiec , źródło: Korespondencja z Paryża, foto: Peter Figura

W trzeciej rundzie Roland Garros nie dojdzie pojedynku sióstr Radwańskich. Agnieszka co prawda bez większych problemów poradziła sobie z Amerykanką Mallory Burdette, ale niestety Ula niespodziewanie uległa Niemce Dinie Pfizenmaier 3:6, 3:6. Humory po porażce młodszej z sióstr Radwańskich poprawił Łukasz Kubot, który dokończył dzisiaj swój pojedynek z Francuzem Maxime’em Teixerą odnosząc zwycięstwo.

Dzisiaj jako pierwsza z polskich reprezentantów zagrała Agnieszka Radwańska, która pewnie pokonała zawodniczkę Stanów Zjednoczonych. „Isia” przyznała po meczu, że jej rywalka momentami prezentowała się jak tenisistka ze ścisłej czołówki rankingu. Grała jednak falami i tych dobrych momentów było zbyt mało, żeby mogła zagrozić krakowiance. – Przy break pointach czy w końcówkach gemów, punkty szły raczej w moją stronę, co zadecydowało o wyniku spotkania.

Po meczu jeden z amerykańskich dziennikarzy przyznał się do kibicowania Polce. Był pod dużym wrażeniem gry Agnieszki, o której powiedział, że jest niezwykle wdzięczna i pełna gracji na korcie.

Po meczu Radwańska – Burdette na kort weszły Urszula Radwańska i Niemka Dinah Pfizemaier. Okazało się, że reprezentantka naszych zachodnich sąsiadów w tenisa potrafi grać całkiem nieźle. Już w pierwszym gemie pokazała, że bardzo dobrze serwuje i swoich gemów serwisowych łatwo oddawać nie będzie. Ula nie pozostała jej dłużna, ale były to miłe złego początki. Pfizenmaier dalej podawała bardzo dobrze. Po meczu Urszula przyznała, że na returnie nie wiele mogła zrobić. Problemy sprawiał jej nie tylko pierwszy serwis rywalki, ale również drugi, który miał bardzo wysoki kozioł. Niestety sama serwowała dzisiaj słabo i jej rywalka w większości wymian przejmowała inicjatywę już pierwszym uderzeniem. Od początku grała agresywnie i skutecznie (szczególnie z backhandu). Wchodziła do przodu za każdym razem, gdy Polka grała krótszą piłkę. Dzięki takiej grze szybko wyszła na prowadzenie 5:1. Krakowianka zdołała co prawda wygrać jeszcze dwa gemy, ale Niemka wygrała partię 6:3.

W drugiej partii scenariusz się powtórzył. Polka próbowała grać agresywniej, ale zdecydowanie nie dość. Pfizenmaier konsekwentnie wchodziła w kort i atakowała. Praktycznie nie ruszając się z miejsca, zmuszała Polkę do biegania z rogu do rogu. Urszula była bardzo nerwowa co zaniżało poziom jej gry. Dinah bezbłędnie wyczuła słabość swojej rywalki. Nie przestraszyła się, że może pokonać dużo wyżej sklasyfikowaną zawodniczkę. Wykorzystała pierwszą piłkę meczową i awansowała do trzeciej rundy turnieju wielkoszlemowego, co z pewnością jest jee największym sukcesem w jej karierze.

Ula Radwańska na konferencji pomeczowej powiedziała, że od początku nie najlepiej czuła się na korcie. To był jeden z takich dni kiedy nic nie idzie i trudno to sensownie wytłumaczyć. Dobra gra Pfizenmaier spowodowała, że Polka jeszcze bardziej się zdenerwowała. – Przed meczem nie znałam swojej rywalki. Jej bardzo dobra gra zaskoczyła mnie. Trochę się tego przestraszyłam. Zamiast uderzać piłki, przepychałam je na drugą stronę. Ona bardzo dobrze serwowała, lepiej niż Venus. Przy jej serwisie nie miałam zbyt wielu szans, ale powinnam utrzymywać swoje gemy serwisowe. Jakbym grała długą piłką, tak jak w pierwszej rundzie, ten mecz na pewno wyglądałby inaczej.

Radwańska miała wątpliwości, czy jej rywalka utrzyma tak wysoką dyspozycję również w następnej rundzie. Gdyby potrafiła tak grać w każdym meczu, jej ranking na pewno byłby wyższy.

Polskie nastroje poprawił Łukasz Kubot, który dokończył dzisiaj swoje spotkanie z Francuzem Maxime’em Teixerą. Wczoraj Polak wygrał pierwszego seta. W drugim prowadził już 4:1 i miał szansę na 5:1. Pozwolił swojemu rywalowi wrócić do meczu. Teixeira uwierzył, że może wygrać i z każdym gemem grał coraz lepiej natomiast Kubot był coraz bardziej zdenerwowany. Drugi set niespodziewanie dla dużo niżej sklasyfikowanego Francuza. W trzeciej partii Łukasz zdążył przełamać swojego rywala, ale przy stanie 3:1 dla Polaka trzeba było przerwać mecz z powodu zapadających ciemności. Dzisiaj Kubot zaczął co prawda od wygrania pierwszego gema i wyjścia na prowadzenie 4:1, ale trzy kolejne gemy należały do Maxime’a. Potem żaden z tenisistów nie dał się już przełamać więc o losach trzeciego seta miał zadecydować tie break. Francuz pierwszy wywalczył sobie dwie piłki setowe. Przy pierwszej minimalnie pomylił się z backhandu, przy drugiej Kubot popisał się wspaniałym forhendem. Kolejne dwa punkty również padły łupem Łukasza, który najpierw posłał wygrywający return, a potem skutecznie zaatakował przy siatce. Tym samym partia trzecia dla Kubota 7:6. Wygrany tie break dodał mu pewności siebie i w czwartym secie grał zdecydowanie lepiej wygrywając tę partię 6:2. Po meczu odtańczył kankana dla kibiców, którzy zarówno wczoraj jak i dzisiaj mocno go wspierali.

Kubot był zdecydowanym faworytem tego meczu, ale z zawodnikiem gospodarzy nigdy łatwo się nie gra. – Ten mecz na pewno doda mi pewności siebie. Udało mi się doprowadzić zwycięstwo do końca, z czym wcale nie było tak dobrze na kortach ziemnych w tym sezonie. Tie break w trzecim secie był momentem przełomowym, w którym miałem trochę więcej szczęścia. Cieszę się, że w decydujących momentach nie tylko czekałem na błędy rywala, ale również brałem sprawy we własne ręce.

Wczoraj wieczorem trener Jan Stoces przeprowadził ze swoim podopiecznym rozmowę motywacyjną. – To, co powiedział raczej nie nadaje się do publikacji, ale pomogło. Taka jest rola trenera. Jan jest najlepszym trenerem z jakim pracowałem. On dobrze wie kiedy potrzebuje mocnych słów, a kiedy pogłaskania po głowie.

Przeciwnikiem Kubota w następnej rundzie będzie kolejny Francuz, Benoit Paire. Łukasz już trzykrotnie przegrywał z tym zawodnikiem, ale za każdym razem były to zacięte pojedynki. Mecz prawdopodobnie odbędzie się na większym korcie. Paire będzie faworytem tego spotkania, ale Kubot przyjmuje to ze spokojem. Nie ma nic do stracenia, będzie walczył do końca. Ma nadzieję, że razem ze swoim przeciwnikiem zaproponują dobry spektakl

Choć dzisiejsza porażka Urszuli Radwańskiej smuci, generalnie z postawy Polaków możemy być bardzo zadowoleni. Nieczęsto mamy pięcioro Polaków w turnieju głównym imprezy wielkoszlemowej. A tego, że wszyscy awansują do drugiej rundy, spodziewali się chyba tylko tenisowi optymiści. Jutro wydarzeniem dnia, z polskiego punktu widzenia, będzie pojedynek pomiędzy Michałem Przysiężnym a Richardem Gasquetem. Mecz ten zostanie rozegrany jako ostatni na korcie im. Philippe Chatriera.