Adam Romer z Paryża: Statystyka na 100 procent

/ Adam Romer , źródło: Korespondencja z Paryża, foto: Peter Figura

Jak jest różnica między tenisem polskim a australijskim? Kiedyś było to proste do wyjaśnienia. Tam gdzie byli Australijczycy, nie było Polaków. Dziś świat stoi na głowie. Tam gdzie są Polacy, nie ma już Australijczyków. No prawie nie ma…

Właśnie przedostatni z męskich reprezentantów kraju na antypodach – Bernard Tomić pożegnał się z turniejem Rolanda Garrosa i to w nie najlepszym stylu kreczując w pojedynku z Victorem Hanescu, gdy na sąsiednim korcie dołujący ostatnio debel Mariusz Fyrstenberg z Marcinem Matkowskim w meczu na niezłym poziomie pokonali czeską parę Radek Stepanek i Jan Hajek.

Najwyraźniej wybór nawierzchni ziemnej na wrześniowy mecz Pucharu Davisa na warszawskim Torwarze był strzałem „w dziesiątkę”. Żaden z Australijczyków grających ostatnio w drużynie daviscapowej nie przetrwał bowiem w Paryżu pierwszej rundy turnieju singlowego. Co więcej najlepsze wrażenie pozostawił po sobie najstarszy – Lleyton Hewitt, a najgorsze najmłodszy, uchodzący za największy talent – Tomić.

Gdyby nie 18-letni Nick Kyriagos, najmłodszy uczestnik męskiego turnieju singlowego, Australia nie miała by już nikogo w najważniejszej drabince Roland Garros. Nastolatek o typowo australijskim nazwisku mierzy się jutro z Marinem Ciliciem i raczej nie należy się spodziewać, by nawiązał walkę z rozstawionym z numerem 10 Chorwatem.

Po trzech dniach turnieju Polacy mają fantastyczną statystykę. Sześć rozegranych meczów pierwszej rundy i sześć zwycięstw.

Wszystko dzięki kolejnej polskiej parze Tomasz Bednarek z Jerzym Janowiczem, która odniosła zwycięstwo, na które nikt nie liczył. Polacy na korcie nr 11 wygrali z Hindusami Maheshem Bhupathim i Rohanem Bopanną i to w dwóch setach!

Świetnie grał Tomek Bednarek. Rywale bali się grać na Janowicza i przez to Tomek miał więcej roboty, ale prawie się nie mylił. A do tego jak dobrze returnował – chwalił szczecinianina Radosław Szymanik.

Jedynym, który wprawdzie meczu nie przegrał, ale nie może być do końca z siebie zadowolony jest Łukasz Kubot. Doświadczony Polak powinien uporać się z Maximem Teixeirą, tymczasem najpierw mordował się w pierwszym secie, a potem pozwolił rywalowi uwierzyć w swoje siły w drugiej partii. Prowadził 4:1 i miał kilka szans na kolejne przelamanie, których nie wykorzystał.

Jakby tego było mało, powróciły stare demony i Łukasz, jak już wiele razy w przeszłości, wypuścił z ręki właściwie wygrany set. Z 4:1 zrobiło się 4:5 i na korcie zaczęły rządzić nerwy. O dziwo lepiej zniósł to niedoświadczony Francuz i ku rozpaczy trenera Jana Stocesa zrobiło się 1-1.
WTA, no nic tylko WTA – komentował zdegustowany czeski trener Kubota. Nim spadł kolejny deszcze i zrobiło się za ciemno, by grać Polak objął prowadzenie 3:1 i mecz będzie dokończony w środę.

Dzięki temu ciągle Polska jest na czele statystyk skuteczności wygranych meczów, co można zobaczyć tu: http://www.rolandgarros.com/en_FR/scores/scoreboard.html.