Korespondencja z Paryża: blond jeszcze tylko przez chwilę

/ Anna Niemiec , źródło: Korespondencja z Paryża, foto: Peter Figura

Agnieszka Radwańska na korcie im. Suzanne Lenglen w pierwszej rundzie tegorocznego Rolanda Garrosa zmierzyła się dzisiaj z Izraelką Shahar Peer. Zawodniczką, która w przeszłości potrafiła sprawić jej sporo problemów. Tym razem o żadnych kłopotach mowy być nie mogło. Polka zakończyła spotkanie w niecałą godzinę i straciła tylko dwa gemy. Mecz bez historii, który pokazał, że obie tenisistki znajdują się w zupełnie innych momentach swojej kariery.

Na pomeczową konferencję prasową starsza z sióstr Radwańskich przyszła rozluźniona i uśmiechnięta. Zadowolona ze swojej gry w pierwszym meczu turnieju i z tego, że tak szybko udało jej się rozstrzygnąć sprawę awansu do następnej fazy imprezy. O meczu powiedziała jedynie tyle, że był on dużo łatwiejszy od tego, który stoczyła przeciwko Peer w lutym podczas Fed Cupa w Eljacie. To był jednak zupełnie inny mecz. Rozegrany na innej nawierzchni. Izraelki grały tam u siebie, więc atmosfera była nieporównywalna.

Okazało się, że wycofanie się z turnieju z Brukseli i zrobienie krótkiej przerwy było dobrym posunięciem. Udało jej się podleczyć bark, który dokuczał jej w trakcie imprez rozgrywanych na nawierzchni ziemnej w Europie. Przerwa nie jest równoznaczna z „nicnierobieniem”, bo Agnieszka ciężko pracowała w tym czasie nad poruszaniem się po korcie. W wyniku tych treningów lekko naciągnęła pachwinę, stąd opatrunek na nodze podczas meczu, ale uspokoiła, że to raczej nie jest nic poważnego.

„Isia” zdradziła, że gdy wstała i zobaczyła, że w Paryżu zapowiada się słoneczny dzień, od razu jej nastawienie do gry się poprawiło. W takich warunkach gra jej się dużo lepiej niż gdy w pada deszcz, piłką robią się ciężki, a kort jest mokry i wolny. Na obiekcie Roland Garros niby wszystkie korty mają tą samą nawierzchnię, ale czasem różnicę między nimi są całkiem duże. Najszybsze są korty nr 1,2 i 3. Korty centralne są trochę wolniejsze, ale krakowianka na korcie im. Suzanne Lenglen lubi grać, bo jest on „przytulny”.

Swojej siostry wczoraj obejrzeć nie miała okazji, czego bardzo żałowała. Telewizja, którą była dostępna w hotelu, tego spotkania nie pokazywała. Internet chodził tak wolno, że nawet na livescore’a nie dała rady wejść. Z wygranej Uli ucieszyła się jednak bardzo.
W następnej rundzie Agnieszka zagra z Amerykanką Mallory Burdette. Polka przyznała, że o swojej rywalce wie bardzo niewiele. A tak naprawdę to nic. Zażartowała, że w ostateczności będzie musiała ją „wygooglować”.

Na koniec ważna informacja dla zwolenników „Isi” w blond włosach. Jak najszybciej trzeba jej o tym znać, ponieważ zapowiedziała rychły powrót do poprzedniego kolory włosów. Wszystko dlatego, że zbyt mało osób pochwaliło jej nowy jasny odcień włosów. A przecież, jak zauważył jeden z zagranicznych dziennikarzy, w blondzie jej do twarzy.