Poniedziałkowy hit dla Polaków – Kubot kontra Lopez

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: wimbledon.org/atpworldtour.com, foto: AFP

Ma już 29 lat, ale to właśnie teraz przeżywa najlepszy okres w karierze. Kiedyś grywał niemal tylko w debla, dziś regularnie występuje również w turniejach singlowych. Z powodzeniem, bo znów wskoczył do czołowej setki światowego rankingu, a po wimbledońskiej imprezie skoczy jeszcze wyżej. O ile wyżej? To zależy między innymi od poniedziałkowego pojedynku z Feliciano Lopezem, który Łukaszowi Kubotowi – o którym mowa – może otworzyć drzwi do pierwszego ćwierćfinału singlowego turnieju wielkoszlemowego w karierze.

Urodzonemu w Bolesławcu 29-latkowi debel przynosił (i nadal przynosi) więcej sukcesów niż singiel. W grze podwójnej aż jedenastokrotnie docierał do finału, zdobywając sześć tytułów. W turniejach wielkoszlemowych tak efektownych wyników nie miał, ale trzy razy udało mu się dobrnąć do ćwierćfinału.

Jednak od kilkunastu miesięcy Polakowi coraz lepiej idzie w grze pojedynczej. W 2009 roku osiągnął pierwszy w karierze finał turnieju ATP w Belgradzie, gdzie przegrał dopiero z Novakiem Djokoviciem. Tych, którzy uznali to za przypadek, przekonał rok później, docierając do drugiego finału – tym razem w Costa de Sauipe – gdzie nie sprostał Juanowi Carlosowi Ferrero oraz – co ważniejsze – do czwartej rundy Australian Open. 1/8 finału to, jak na razie (i oby tylko do poniedziałku) najwyższy szczebel, do jakiego udało się Kubotowi dobrnąć w turniejach wielkoszlemowych. Jednak wimbledoński sukces już należy uznać za większy wyczyn, bowiem w Melbourne trzecią rundę Polak wygrał dzięki kontuzji Michaiła Jużnego. W tegorocznym Roland Garros Kubot znów błysnął, eliminując na mączce groźnego Nicolasa Almagro, mimo że przegrywał z nim już 0-2 w setach. W trzeciej rundzie poległ z Alejandro Fallą, choć mecz był do wygrania, ale co się odwlecze, to nie uciecze – i w Londynie Kubot swoją szansę wykorzystuje, jak na razie, znakomicie.

Rywalem Polaka w walce o pierwszy w karierze ćwierćfinał będzie Feliciano Lopez. Z jednej strony można się cieszyć, że to nie Andy Roddick, ale z drugiej trzeba pamiętać, że Lopez tegoż Roddicka pokonał. I to w trzech setach. To bardzo groźny tenisista, obdarzony mocnym i kąśliwym serwisem oraz forhendem, który znakomicie czuje się przy siatce. Dodatkowym utrudnieniem dla większości rywali jest to, że gra lewą ręką. Nie od dziś wiadomo, że to jeden z nielicznych Hiszpanów (jeśli nie jedyny), który na trawie czuje się o wiele lepiej niż na ulubionej dla większości tenisistów z tego kraju mączce. Potwierdzają to wyniki: w Wimbledonie dwukrotnie dotarł do ćwierćfinału (2005 i 2008) oraz dwukrotnie do czwartej rundy (2002 i 2003); w Roland Garros tylko raz zahaczył o 1/8 finału. Było to w 2004 roku. W pozostałych dziesięciu startach ani razu nie przebrnął drugiej rundy!

Kubot i Lopez raz już ze sobą grali. Rok temu na korcie ziemnym w Madrycie podczas turnieju ATP World Tour Masters 1000 Hiszpan był lepszy, zwyciężając 6:3, 6:4. Ale jutro może być (oby było) zupełnie inaczej. Polak pokazał charakter w meczu z Monfilsem, kiedy mimo deszczowej przerwy w tak niekorzystnym dla niego momencie, powrócił na kort w pełni skoncentrowany i zrobił to, co do niego należało, przełamując Francuza, a potem wygrywając całego seta i odskakując w czwartej partii na prowadzenie z przełamaniem. Monfils na trawie nie czuje się tak dobrze, ale to jednak zawodnik z czołowej dziesiątki rankingu i w tenisa potrafi grać na każdej nawierzchni. Kubot gra w Londynie tak, jak należy grać na trawie. Ostry serwis i sprint do siatki – klasyczna akcja serve & volley. Z głębi kortu też jednak potrafi toczyć udane wymiany, a gdy tylko nadarzy się okazja, próbuje skracać akcje, biegnąc do siatki i kończąc akcje wolejem bądź smeczem.

Jeśli w meczu z Lopezem Polak utrzyma wysoką skuteczność serwisu oraz gry przy siatce, ćwierćfinał Wimbledonu może stać się faktem. Hiszpan jest tenisistą groźnym i będzie faworytem tego spotkania, ale Kubot rozgrywa znakomity turniej, zrobił już i tak więcej niż plan minimum i nie ma nic do stracenia. A to może się okazać wielkim atutem Polaka.

Początek meczu na korcie numer 3 bezpośrednio po spotkaniu Nadii Pietrowej z Wiktorią Azarenką (około 15 czasu polskiego).