Roland Garros: pogromca Soderling

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: rolandgarros.com, foto: AFP

Miał być pojedynek na serwisowe asy i potężne wymiany z głębi kortu, był teatr jednego aktora. Aktora Robina „Pogromcy” Soderlinga, który zmiótł z kortu Taylora Denta. Szwed w godzinę i jedenaście minut, zwyciężając 6:0, 6:1, 6:1. Po trzysetowym zwycięstwie nad Alejandro Fallą do trzeciej rundy awansował obrońca tytułu Roger Federer.

W czwartym dniu Roland Garros wśród mężczyzn próżno szukać niespodzianek. Ci, co mieli wygrać, wygrali, choć przeszkodzić im w tym próbował deszcz, który pokrzyżował nieco dzisiejsze rozgrywki. Mecze były przerywane i nie wszystkie udało się dokończyć. Jedno z najciekawiej zapowiadających się spotkań – Andy’ego Murraya z Juanem Ignacio Chelą – przerwano przy stanie 6:2, 3:3 na korzyść Szkota.

Innym meczem, który budził emocje była konfrontacja Robina Soderlinga i Taylora Denta. Dwóch potężnie zbudowanych tenisistów, którzy mieli stworzyć zacięte, pełne silnych uderzeń widowisko. Ci, co na to liczyli, mocno się zawiedli, bo mecz trwał raptem godzinę i jedenaście minut i aż ciężko uwierzyć w wynik końcowy. 6:0, 6:1, 6:1 dla Szweda. Ciężko uwierzyć było też samemu zwycięzcy. – Oczywiście, czuję się dobrze. Dość łatwo wygrałem dwa spotkania, nie straciłem seta i nie spędziłem na korcie zbyt dużo czasu, więc ciągle jestem świeży i przygotowany do następnej rundy – powiedział Soderling, który w pierwszej partii oddał Amerykaninowi zaledwie pięć punktów.

Roger Federer musiał poświęcić nieco więcej czasu na pokonanie Alejandro Falli, ale też wygrał w trzech setach. Pierwszy był najtrudniejszy, bo kończył się tie breakiem. Kolumbijczyk prowadził nawet 6:5 z przełamaniem, ale szansy nie wykorzystał. W dwóch kolejnych odsłonach Szwajcar zwyciężał 6:2, 6:4. Mecz był dwukrotnie przerywany przez opady deszczu.

W wewnątrz francuskim pojedynku Jo-Wilfried Tsonga, który w pierwszej rundzie miał spore problemy, tym razem gładko poradził sobie z Josselinem Ouanną. Spędził na korcie tylko o osiem minut więcej niż Robin Soderling, a zwyciężył 6:0, 6:1, 6:4. Tsonga posłał 41 uderzeń kończących, ale przyznał, że wolałby grać z kimś innym niż swoim rodakiem i przyjacielem. – Tak to jest. To turniej. Wiedziałem, że od początku muszę grać agresywnie i nie mogę pozwolić mu na wiele. Szczerze mówiąc, byłem zadowolony z tego, jak zagrałem od startu – powiedział po spotkaniu Francuz.

Tsonga odniósł się też do tego, że pierwszy mecz musiał grać już w niedzielę. – Prosiłem, żeby nie ustawiano mnie na niedzielę, ponieważ moje treningi były prowadzone w taki sposób, jakbym miał rozpoczynać rywalizację w poniedziałek albo wtorek. Co mnie naprawdę martwi to fakt, że jeśli taki Murray decyduje o dniu albo godzinie, kiedy będzie grał na Wimbledonie, nikt nic na nim nie wymusza. Podobnie rzecz się ma w przypadku Federera w Szwajcarii. W Stanach, sądzę, że dla najlepszych amerykańskich tenisistów robi się to samo. Myślę, że podczas Australian Open Lleyton gra w słońcu, bo uwielbia grać w słońcu, a inni zawodnicy nie. Dziś jesteśmy we Francji. Ja jestem Francuzem. Francuzem numer 1. Myślałem, że w związku z tym zostanę wysłuchany i dostanę szansę. Organizatorzy powinni brać pod uwagę moje zdanie na temat tego, kiedy chcę grać – opowiadał Tsonga.

Wyniki drugiej rundy:
Roger Federer (Szwajcaria, 1) – Alejandro Falla (Kolumbia) 7:6(4), 6:2, 6:4
Robin Soderling (Szwecja, 5) – Taylor Dent (USA) 6:0, 6:1, 6:1
Jo-Wilfried Tsonga (Francja, 8) – Josselin Ouanna (Francja, WC) 6:0, 6:1, 6:4