Melbourne: Federer mistrzem Australii!

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: australianopen.com, foto: AFP

Czwarty raz w Melbourne a szesnasty w cudownej karierze Roger Federer sięgnął po wielkoszlemowy tytuł. Szwajcarski geniusz tenisa we wspaniałym stylu pokonał w finale Andy’ego Murraya 6:3, 6:4, 7:6(11).

W tym samym miejscu rok temu Roger Federer płakał ze smutku i nie był w stanie wyksztusić z siebie słowa po przegranej z Rafaelem Nadalem. Dzisiaj łzy uronił i zaniemówił Andy Murray, który nie krył rozczarowania po drugiej porażce ze Szwajcarem w wielkoszlemowym finale.

„Po pierwsze, gratulacje dla Ciebie, Roger. Te wszystkie tenisowe osiągnięcia są niewiarygodne. Dziś byłeś o wiele lepszy niż ja, świetna robota. Dziękuję wam wszystkim za wsparcie, jakie miałem podczas całego turnieju. Wspaniale wspominam każdą minutę tutaj. Mam nadzieję, że tu wrócę i wygram…”, mówił z wielkim trudem Andy Murray. „Potrafię płakać jak Roger, szkoda, że nie potrafię grać jak on”, zażartował na koniec i ze łzami w oczach oznajmił, że nie jest w stanie wyksztusić nic więcej.  

Wynik nie oddaje do końca przebiegu meczu. Chociaż wskazuje on na wyrównaną walkę w całym meczu, było to dość jednostronne spotkanie z wyraźną przewagą Federera. Dopiero w trzecim secie, a szczególnie jego końcówce, obaj tenisiści dostarczyli kibicom takich emocji, na jakie czekali. Niewiele brakowało, a fani na Rod Laver Arena posiedzieliby dłużej, bo Murray prowadził już 5:2, a w tie breaku zmarnował cztery piłki setowe.

Już w pierwszym serwisowym gemie Szwajcar miał problemy, ale szybko się obudził, skoncentrował i nie pozwolił rywalowi na błyskawiczne zyskanie przewagi. Chwilę później to Federer przełamał stremowane i sztywnego Murraya i na tablicy wyników widniało 2:0. Stres Szkota nie trwał na szczęście długo. W kolejnym gemie zagrał dwie genialne piłki, w nieprawdopodobny sposób mijając stojącego przy siatce przeciwnika, odrobił stratę i wrócił do gry. Jednak z każdą kolejną minutą rysowała się coraz wyraźniejsza przewaga Federera. Lider męskich rozgrywek był niezwykle aktywny. Bardzo szybko przechodził do ataku, szukał uderzeń kończących, ruszał do siatki i nie pozwalał Murrayowi na zastosowanie taktyki długich, wyczerpujących wymian. W ósmym gemie Federer potwierdził swoją dominację, zdobywając drugiego breaka, a po chwili zakończył seta.

Drugi nie przyniósł zmiany obrazu gry. Murray biegał, szukał swoich szans, starał się czymś zaskoczyć niezwykle skoncentrowanego i pewnego Federara, ale wszystkie jego próby paliły na panewce. Szwajcar grał za dobrze, a Szkot nie był tak skuteczny jak we wcześniejszych meczach turnieju. Lider światowego rankingu szybko odebrał podanie rywalowi i kontrolował sytuację. W całej partii miał w sumie aż siedem okazji na breaka, ale do większej liczby przełamań nie doszło. Tak naprawdę nie musiało dochodzić, bo Federer serwował tak znakomicie, że Murray nie miał nic do powiedzenia przy jego podaniu. Skończyło się wynikiem 6:4, a na trybunach Rod Laver Arena zrobiło się nieco smutno i sennie.

Trzeci set poderwał znudzonych nieco kibiców. Federer, jak to Federer, jeśli prowadzi zbyt wysoko i gra mu się zbyt łatwo, za bardzo się rozluźnia. Tak też było i dzisiaj. Popełniający więcej błędów Szwajcar stracił podanie w piątym gemie, a już parę minut później przegrywał 2:5.

„Nie było powodu do paniki. Wciąż prowadziłem 2:0 w setach, a Andy to przecież świetnie returnuje, więc cieszyłem się z rozwoju wydarzeń na korcie do tego momentu”, orzekł Szwajcar.

Wysokie prowadzenie Murraya wynikało jednak tylko z kolejności serwowania, a tak naprawdę było różnicą tylko jednego przełamania, które Szwajcar, gdy wróciła mu już koncentracja, postanowił odrobić. Jak postanowił, tak zrobił. Najpierw zrobiło się po 5, a potem doszło do tie breaka, który był zdecydowanie najlepszym fragmentem całego finału.

Murray szybko zyskał mini przełamanie, ale szybko też je stracił. Jednak w końcówce dość nierozważna wyprawa Federera do siatki dała Szkotowi kolejny punkt przy serwisie rywala, a tym samy dwie piłki setowe z rzędu. Jedną przegrał, ale przy drugiej świetny serwis i znakomity atak do bekhendu Szwajcara wypracowały mu ogromną przewagę sytuacyjną. Nie wiedzieć czemu Murray nie poszedł za ciosem i zamiast pójść do siatki i skończyć akcję wolejem został na połowie kortu. Forhendowy atak po linii wpakował w siatkę i przegrał swoją szansę na wygranie seta. Emocje jednak się nie skończyły, bo panowie szli w zaparte. Przy drugiej piłce mistrzowskiej Szwajcar huknął z returnu, który ledwo wrócił na jego stronę. Federer zagrał drop shota, a Murray dopadł do niego i zagrał po linii, tuż przy rakiecie rywala, jednak Szwajcar puścił piłkę, myśląc, że będzie aut, a gdy zobaczył, że wpada w kort, popukał się w głowę.

„Zawahałem się przez sekundę. Mogłem grać tą piłkę, ale zdecydowałem się ją puścić. Zawsze myślę pozytywnie, ale oczywiście ta sytuacja, mogła mnie kosztować seta, a może nawet turniej”, powiedział Federer, odnosząc się do przegranej drugiej piłki mistrzowskiej.

Trzeciej Federer już nie zmarnował i po bekhendzie wpakowanym przez Szkota w siatkę uniósł ręce w geście triumfu.

To, co zwraca dziś szczególną uwagę, to styl gry Rogera Federera. Szwajcar był dziś niezwykle aktywny na korcie. Zanotował aż 42 uderzenia kończące i 43 razy był przy siatce, z czego 31 akcji zakończył zwycięsko! Punkty te stanowiły 27% wszystkich wygranych dziś punktów przez Szwajcara. Warto też dodać, że od drugiego seta lider męskiego tenisa znakomicie serwował. W drugim zanotował 76%, a w trzecim 74% skuteczności pierwszego podania. Nie bał się też zagrywać efektownych drop shotów, pół wolejów, czy niezwykle ciasnych krosów, które nie dość, że podobały się publiczności, to przynosiły mu punkty.

Na początku swojego przemówienia podczas ceremonii dekoracji Federer podniósł mikrofon i odwrócił się z nim w stronę Szkota. „Wielkie gratulację, bo grałeś naprawdę świetne zawody. Jesteś zbyt dobrym tenisistą, aby nie wygrać turnieju wielkoszlemowego, więc nie przejmuj się. Świetnie było znowu się tu pojawić na początku roku i zaprezentować swój najlepszy tenis. Na początku dzisiejszego meczu obaj chcieliśmy wygrywać długie wymiany, stąd byliśmy tak bardzo spięci i było nerwowo.”

Murray po raz drugi zagrał w finale turnieju wielkoszlemowego, po raz drugi z Rogerem Federerem i po raz drugi nie miał w nim za wiele do powiedzenia. Ilekroć obaj panowie spotykają się w meczach o tytuł innych niż impreza wielkoszlemowa, tylekroć są to pojedynki bardzo wyrównane i częściej wygrywane przez Szkota (po dzisiejszym pojedynku bilans 6-5 dla Murraya). Jednak w najważniejszych zawodach, jakimi są te w Australii, Paryżu, Londynie i Nowym Jorku, Federer pokazuje, że jest mistrzem i nie wyciąga swoje największe atuty. Murray wyglądał dziś za to na nieco spiętego, przytłumionego i bezradnego, a od końcówki drugiego seta chwytał się co jakiś czas z prawe udo.  

Tegoroczny turniej na Antypodach odbywał się w okresie wielkiego dramatu ludzi z Haiti. Tenisowe federacje, także sami zawodnicy, jak również kibice, nie pozostali obojętni wobec cierpienia tysięcy ludzi, którzy przeżyli trzęsienie ziemi. Dyrektor Australian Open ogłosił, że dzięki programowi Hit For Haiti zebrane i przekazane potrzebującym zostało ponad 650 000 dolarów.

Wynik finału:
Roger Federer (Szwajcaria, 1) – Andy Murray (Wielka Brytania, 5) 6:3, 6:4, 7:6(11)