Melbourne: smutny koniec Nadala

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: australianopen.com, foto: AFP

Nie było wielkiego widowiska, na jakie wszyscy w Melbourne się szykowali. Andy Murray grał jedno z najlepszych spotkań w życiu, ale Rafael Nadal z każdą minutą gasł w oczach, aż w końcu zgasł całkowicie, poddając mecz przy stanie 3:6, 6:7(2), 0:3. Powód ten sam, który zepsuł Hiszpanowi pół poprzedniego sezonu, czyli problemy z kolanami. Wielki sukces odniósł Marin Cilić, który pokonał po pięciosetowej batalii Andy’ego Roddicka i o finał zagra właśnie z Murrayem.

Przykro było patrzeć na bezradnego Rafaela Nadala. Rafaela Nadala, który od początku meczu był inny niż zwykle. Zachowywał się aż za spokojnie, sprawiając wrażenie mało aktywnego, przybitego, nieobecnego. Nawet charakterystyczne „¡Vamos!” było dziś cichsze i jakby bez przekonania. W trzecim secie stało się jasne, dlaczego. Jednak do tego momentu kibice na Rod Laver Arena nie tracili wiary, że 23-latek z Majorki „zaskoczy”, włączy szósty bieg i się ożywi, sprawiając, że spotkanie stanie się o niebo atrakcyjniejszy.

Już pierwsza piłka meczu, wygrana przez „Rafę” efektownym stop wolejem, była postrzegana jako zapowiedź tego, co będzie się działo dalej. Nierozegrany jeszcze Murray szybko stracił swoje podanie i pozwolił rywalowi wyjść na prowadzenie 2:1. Jednak od tej chwili cztery kolejne gemy padły łupem Szkota. We wszystkich walka była zacięta, a Nadal miał wiele szans, aby ponownie przełamać przeciwnika. Przy stanie 2:5 Hiszpan wreszcie przerwał złą passę, a chwilę potem miał następne break pointy. Znów je zmarnował, a raczej Murray w świetnym stylu je obronił, kończąc seta.

W drugiej partii obaj tenisiści wygrywali swoje podania do stanu 3:2 dla Nadala. Szkot zachwycał mądrością gry, spokojem i umiejętnością opóźniania uderzenia do maksimum, czym kompletnie zaskakiwał rywala. To on był bardziej aktywny, to on notował więcej uderzeń kończących i to on prowadził grę. Co jakiś czas sam wpadał we własne sidła, kiedy próbował zbyt efektownych zagrań, a czasami Nadal popisywał się genialnymi odbiciami, do których przyzwyczaił nas przez lata. Takich sytuacji było jednak jak na lekarstwo i mimo że gra była równa, można było odnieść wrażenie, że jeśli ktoś ma zdobyć przewagę, to tym kimś może być tylko Szkot. O 21:20 czasu miejscowego z okazji Australia Day – święta państwowego w Australii – nad Melbourne rozbłysły sztuczne ognie. Kilkuminutowy pokaz fajerwerków przerwał mecz przy stanie 3:2 dla Hiszpana, a po powrocie na kort, Szkot nieoczekiwanie stracił swoje podanie. Dekoncentracja trwała tylko chwilę, bo Murray od razu odrobił stratę. Przy stanie 5:5 miał kolejne szanse na przełamanie przeciwnika, ale Nadal wyszedł z opresji. Jednego break pointa obronił w niewiarygodny sposób, odbijając wolejem potężne minięcie Szkota. Na niewiele to się zdało, bo w tie breaku przegrał już wyraźnie.

Trzeci set trwał krótko. Już po kilku minutach Nadal w trakcie gema usiadł na swojej ławeczce i poprosił o wizytę lekarze. Maść i masaż nie pomogły na tyle, aby Hiszpan mógł odżyć w tym spotkaniu. Przegrał własne podanie i, mimo że chwilę potem miał okazję na odrobienie strat, przegrał też kolejnego gema. Z dalszej gry zrezygnował i ze smutkiem w oczach opuścił Rod Laver Arena.

Kontuzja kolan to uraz, z którym „Rafa” zmaga się już od dłuższego czasu. Wielu ekspertów nie wróży Hiszpanowi nic dobrego w kolejnych latach, twierdząc, że wobec stylu gry Nadala jego stawy kolanowe są już wyeksploatowane do granic możliwości. Te same problemy zniszczyły 23-latkowi pół poprzedniego roku. Teraz problemy pojawiają się już na początku sezonu, co jeszcze gorzej rokuje na przyszłość.
W drugim ćwierćfinale kolejną emocjonującą pięciosetówkę stoczył Andy Roddick. Jednak tym razem przegraną. Fantastycznie dysponowany Marin Cilić pokonał go 7:6(4), 6:3, 3:6, 2:6, 6:3. Amerykanin od początku nie grał w Australii rewelacyjnie. Dziś notował słabą, jak na niego, skuteczność pierwszego podania i nienajlepiej radził sobie z podaniem przeciwnika. Wycieczki do siatki w wykonaniu Roddicka tylko w nieco ponad 50% kończyły się sukcesem. Chorwat był aktywniejszy, notując 63 uderzenia kończące przy 53 niewymuszonych błędach. Posłał też 20 asów i wykorzystał 5 z 13 break pointów. Dla Cilicia to pierwszy w karierze półfinał turnieju wielkoszlemowego. Do tej pory jego najlepszym osiągnięciem był ćwierćfinał zeszłorocznego US Open.

Wyniki ćwierćfinałów:
Andy Murray (Wielka Brytania, 5) – Rafael Nadal (Hiszpania, 2) 6:3, 7:6(2), 3:0 i krecz
Marin Cilić (Chorwacja, 14) – Andy Roddick (USA, 7) 7:6(4), 6:3, 3:6, 2:6, 6:3