Australian Open: będzie się działo

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: australianopen.org, foto: australianopen.org

Tegoroczne męskie rozgrywki Australian Open zapowiadają się szczególnie interesująco. Głównie dlatego, że oprócz Rogera Federara i Rafaela Nadala, do grona faworytów można śmiało dorzucić dwóch, trzech, a może i więcej tenisistów. Los był w Melbourne niezwykle łaskawy dla kibica, który nie powinien narzekać na brak interesujących spotkań nie tylko pod koniec imprezy, ale także i we wcześniejszym etapie. Mniej łaskawy był dla czołowych „rakiet” świata, które będą musiały się mocno napracować, aby dotrzeć na sam szczyt.

Jeszcze nie tak dawno próżno było szukać prawdziwych faworytów wielkoszlemowego turnieju poza Rogerem Federerem i Rafaelem Nadalem. Pozostali czołowi tenisiści grali dobrze, nawet bardzo dobrze, ale niemal zawsze z którymś z tej dwójki przegrywali. Najlepszy dowód: od 2005 roku po dzień dzisiejszy tylko trzy razy zdarzyła się sytuacja, aby wielkoszlemowy tytuł trafił w ręce inne niż Szwajcara bądź Hiszpana. Co ciekawe, dwukrotnie (w 2005 i 2008) miało to miejsce właśnie w Melbourne, gdzie najpierw triumfował Marat Safin, a potem Novak Djoković. W ostatnim US Open najlepszy był Juan Martin Del Potro. Jednak przez pięć ostatnich lat tylko dwa razy zdarzyło się, aby któregoś z dwójki Federer-Nadal nie było nawet w finale: we French Open 2004 i Australian Open 2008.

Może ta Australia ma w sobie coś, co sprawia, że tutaj łatwiej o niespodzianki i rozstrzygnięcia inne niż zawsze. Trzeba jednak przyznać, że w tym roku, mówiąc o faworytach, nie można wymienić tylko Federera i Nadala. Na równi z nimi należy wskazać przede wszystkim Nikołaja Dawydienkę, ale również Novaka Djokovicia, Juana Martina Del Potro i Andy’ego Murraya. A kto wie, czy i Robin Soderling nie pokusi się o kolejne niespodzianki.

Los zgotował kibicom tenisa nie lada gratkę. W jednej połówce znaleźli się Federer, Dawydienko, Djoković, Soderling i Verdasco. W drugiej Nadal, Murray, Del Potro i Roddick. Jednak, jeśli faworyci nie zawiodą, to do ciekawych spotkań może dojść już w ćwierćfinałach. Mecze Federera z Dawydienką czy Nadala z Murrayem możnaby określić mianem „przedwczesnych finałów”, a i potyczki Djokovicia z Soderlingiem czy Del Potro z Roddickiem też z pewnością będą trzymały w napięciu. A jeśli wszystkie te spotkania dojdą do skutku, będą miały miejsce już w ćwierćfinale.

Nie zapominajmy też o jedynym Polaku, który na brak szczęścia w losowaniu nie powinien narzekać. W pierwszej rundzie zagra z nieco tylko wyżej notowanym, ale znajdującym się w jego zasięu, Mischą Zverevem. Jeśli wygra, trafi pewnie na Tommy’ego Robredo. Rywala dużo trudniejszego, ale z którym też może powalczyć. Przy wspaniałej grze w czwartej rundzie mógłby się zmierzyć z Novakiem Djokoviciem.

Oprócz światowej elity emocji, jak zawsze, mogą dostarczyć tenisiści także solidni i groźni, którzy nie są rozstawieni. Potyczki Stepanka z Karloviciem, Cilicia z Santoro, Jużnego z Gasquetem czy nawet Federera z Andriejewem też zapowiadają się interesująco, a wszystkie pary to pary pierwszej rundy. Nie zapominajmy też o młodych (i nie tylko) tenisistach z „dzikimi kartami”. Nieznany, ale utalentowany, Jason Kubler zagra z Ivanem Ljubiciciem, Casten Ball zmierzy się z Fernando Verdasco, a Bernarda Tomicia najpierw czeka mecz z kwalifikantem.

W Australii emocji na pewno nie zabraknie. Szczególnie w tym roku, kiedy Federerowi i Nadalowi tak bardzo depczą po piętach inni zawodnicy. Moc tenisowych wrażeń od poniedziałku murowana.

W weekend pojawi się obszerna zapowiedź pierwszego w tym roku turnieju wielkoszlemowego. Zapraszamy do lektury.