Roger Federer – najlepszy z najlepszych!

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: rolandgarros.com, foto: AFP

Robin Soderling zagrał return z forhendu w siatkę. I wtedy Roger, jak to Roger, padł na ziemię, krzycząc ze szczęścia i ukrywając twarz w dłoniach. Po chwili wstał. Płakał. A wszyscy zgromadzeni na trybunach kortu Philippe’a Chatriera bili mu brawo, bo wreszcie spełnił swoje marzenie i wygrał French Open, kompletując Wielkiego Szlema. Szwajcar pokonał w finale Robina Soderlinga 6:1, 7:6(1), 6:4, wyrównując rekord czternastu triumfów w imprezach wielkoszlemowych Pete’a Samprasa. Jest jednym z sześciu tenisistów w historii, któremu udało się wygrać wszystkie cztery turnieje wielkoszlemowe.

To był inny Roland Garros. Dużo się działo. Chyba dla wszystkich wizytówką tegorocznego turnieju będzie wczesna porażka Rafaela Nadala z rewelacyjnym Robinem Soderlingiem. Przez cały drugi tydzień imprezy padały pytania: czy Roger Federer wygra turniej? Czy Roger Federer może dostać lepszą szansę od losu niż ta w tym roku na spełnienia swojego wielkiego marzenia?

Droga do finału łatwa nie była. I z Tommym Haasem, i z Juanem Martinem Del Potro Szwajcar miał duże problemy, ale mimo przeszkód dotarł do meczu o tytuł. A w nim zaprezentował najlepszego siebie. Kort wyglądał jak jedno wielkie klepisko. Było pochmurno, wiał silny boczny wiatr, co chwila padał deszcz. Z tymi trudnymi warunkami atmosferycznymi zdecydowanie lepiej radził sobie ten, który w Tourze gra już od lat. Soderling nie był dziś sobą i nie wiadomo, czy to za sprawą presji i nerwów ze względu na występ w finale, czy po prostu zmęczenie długim i ciężkim turniejem. Inna sprawa, że Roger zagrał genialnie.

Dziewięć minut trwały trzy pierwsze gemy spotkania. Wszystkie wygrał Federer, z czego dwa przy podaniu rywala. Szwajcar od początku atakował, eliminował Szwedowi jego najgroźniejszą broń, czyli forhend i nie popełniał błędów. Soderling wydawał się być przestraszony i stremowany. Serwis w ogóle nie funkcjonował, a uderzenia z głębi kortu często lądowały na aucie lub w siatce. Udało mu się wygrać jednego gema, ale na nic więcej nie było go w tej partii stać.

Druga wyglądała inaczej. Na początku doszło do bardzo niemiłego incydentu, bowiem nagle na środku kortu Philippe’a Chatriera pojawił się szaleniec z flagą. Podbiegł do Rogera Federera, a kibice zamarli, nie wiedząc w zasadzie, jakie intencje wobec tenisisty miał ten człowiek. Nieco zdezorientowany Szwajcar odpędzał się od szalonego kibica, aż w końcu tamten odbiegł, uciekając przed służbami porządkowymi. Zarówno arbiter główny jak i ochroniarze gonili szaleńca, wreszcie go chwytając i wynosząc z kortu. Cała ta sytuacja trochę zdekoncentrowała Federera, ale już po kilku minutach powrócił on do swojej fantastycznej gry. W całej partii obaj tenisiści wygrywali swoje podania, aż do decydującego gema. Ba, żaden z zawodników nie miał nawet break pointa. Dużo było uderzeń kończących, a mało błędów, ale nadal to Federer dyktował tempo gry. I to on, o dziwo, notował dużo więcej asów. W tie breaku nie dał Soderlingowi jednak żadnych szans, triumfując do jednego.

Trzecia, i jak się potem okazało, ostatnia partia zaczęła się dla Szweda najgorzej jak mogła. Od razu stracił swoje podanie, a po chwili było już 0:2. Federer ciągle grał na bardzo wysokim poziomie. Świetnie czytał grę, zagrywał mocne i precyzyjne piłki i rewelacyjnie serwował. Przy stanie 5:4 i podaniu Szwajcara pojawił się break point dla rywala, ale Soderling zagrał forhend ramą i zrobiła się równowaga. Po chwili Szwajcar zakończył spotkanie, wygrywającym serwisem i mógł rozpocząć świętowanie.

Dla Rogera Federera to czternasty, upragniony, bo zdobyty na kortach Rolanda Garrosa, tytuł wielkoszlemowy. Oznacza to ni mniej ni więcej, że brakuje mu tylko jednego triumfu do poprawy wspaniałego wyczynu Pete’a Samprasa.

„Nie wiem, czy będę w stanie mówić. Wiecie, że w takich momentach bardzo łatwo się rozklejam. Jestem bardzo szczęśliwy. To dla mnie magiczny moment”, mówił po spotkaniu Szwajcar, któremu Puchar Muszkieterów wręczył Andre Agassi.

Dla Soderlinga awans do finału Rolanda Garrosa jest największym sukcesem w życiu. „Serdeczne gratulacje dla Rogera. Cieszę się, że wygrywając właśnie ze mną, zdobyłeś ten upragniony tytuł. Gra przeciwko tobie była dla mnie prawdziwym zaszczytem”, komplementował rywala i tak szczęśliwy Soderling.

Roland Garros 2009 z pewnością przejdzie do historii i zostanie zapamiętany bardziej niż inne turnieje. To właśnie w tym roku Roger Federer, któremu, jak określała znaczna większość kibiców, należał się ten tytuł za całokształt swojej kariery, która przecież ciągle trwa. Przed Szwajcarem, jak i innymi zawodnikami, Wimbledon, który startuje już za dwa tygodnie.

Wynik finału:
Roger Federer (Szwajcaria, 2) – Robin Soderling (Szwecja, 23) 6:1, 7:6(1), 6:4