Porażka Djokovicia i historyczna wygrana Roddicka

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: rolandgarros.com, foto: AFP

Stało się. Przez pierwsze sześć dni turnieju wiało nudą, jeśli chodzi o spotkania faworytów. Wszyscy wygrywali w miarę pewnie i bez większych przeszkód. Dzisiaj doszło jednak do niespodzianki i to od razu z kategorii tych wielkich. Jeden z głównych pretendentów do znalezienia się przynajmniej w ścisłej czwórce imprezy – Novak Djoković – przegrał z dobrze dysponowanym Philippem Kohlschreiberem, wygrywając z każdym z trzech setów po cztery gemy. Nie zawiódł Roger Federer, który po początkowych problemach z Paulem-Henri Mathieu zwyciężył w czterech partiach. Swoim przeciwnikom nie dali szans Juan Martin Del Potro, Andy Roddick i Jo-Wilfried Tsonga.

Djoković nie był dziś sobą. Kryzys? Być może. Serb nie błyszczy żelazną kondycją, a dzisiejsze spotkanie było z gatunku tych, w których „Nole” sprawiał wrażenie styranego. Inna sprawa, że Philipp Kohlschreiber rozegrał dziś świetne zawody i z całą pewnością zapracował na zwycięstwo, jednak gdyby Djoković grał tak, jak nas do tego przyzwyczaił, mecz potrwałby dużo dłużej.

W pierwszej partii tak dużej różnicy nie było jeszcze widać. Obaj zawodnicy zanotowali po siedem wygrywających piłek, obaj też serwowali na podobnym poziomie, Serb popełnił tylko o trzy niewymuszone błędy więcej. Jednak w najważniejszych momentach Kohlschreiber był skuteczniejszy. Zdobył dwa przełamania, tracąc podanie tylko raz. Drugi set układał się zupełnie nie pomyśli Djokovicia. Od początku na korcie rządził Niemiec, który po dwóch przełamaniach objął prowadzenie aż 5:1. Serb zdołał zmniejszyć rozmiary porażki, ale seta nie uratował. W trzeciej partii długo toczyła się równa gra, ale przy stanie 4:4 Kohlschreiber zdobył breaka, który okazał się wystarczającą przewagą do zwycięstwa i zakończenia spotkania.

Roger Federer i Paul-Henri Mathieu przełamali się na początku spotkania i toczyli równą grę. W końcówce Francuz nieoczekiwanie zdobył kolejnego breaka i wykorzystał przewagę, wygrywając seta 6:4. Jednak w drugiej partii na korcie istniał tylko Szwajcar. Zanotował 11 kończących uderzeń, popełnił tylko trzy niewymuszone błędy i popisał się stuprocentową skutecznością przy break pointach. Oddał rywalowi tylko dziesięć punktów i błyskawicznie zwyciężył do jednego. W dwu kolejnych setach trwała równa walka, ale w decydujących momentach Federer był lepszy, zdobywając w kluczowych momentach przełamania. Obie partie wygrał do czterech i awansował do czwartej rundy. Spotkanie mogło się podobać publiczności, bo zawodnicy popisywali się ładnymi i widowiskowymi akcjami, a także potężnymi uderzeniami kończącymi. Federer zanotował ich 59, a Mathieu 41. Obaj popełniali też niewiele błędów, ale trzeba przyznać, że i tak spora część z nich spowodowana była bardzo silnie wiejącym wiatrem.

Błyskawiczny awans do najlepszej szesnastki zanotowali Jo-Wilfried Tsonga i Andy Roddick. Francuz w każdej z trzech partii oddał Christophe’owi Rochusowi po dwa gemy. W całym, trwającym niespełna półtorej godziny spotkaniu, reprezentant Trójkolorowych dysponował dużo groźniejszym serwisem, a co najważniejsze, gromił, jeśli chodzi o piłki bezpośrednio wygrane. Zanotował ich aż 43, podczas gdy Belg zaledwie 9. Historyczny awans do czwartej rundy wywalczył też Andy Roddick. Niewiarygodne, ale to najlepszy wynik Amerykanina we wszystkich dotychczasowych występach w Paryżu. A-Rod gładko rozprawił się z reprezentantem gospodarzy Marciem Gicquelem, zwyciężając 6:1, 6:4, 6:4. Francuz miał co prawda więcej uderzeń kończących, ale Amerykanin zachwycał dziś precyzją. W całym meczu popełnił ledwie 11 niewymuszonych błędów i zdobył cztery przełamania, samemu nie oddając podania ani razu.

Wyniki trzeciej rundy:
Roger Federer (Szwajcaria, 2) – Paul-Henri Mathieu (Francja, 32) 4:6, 6:1, 6:4, 6:4
Philipp Kohlschreiber (Niemcy, 29) – Novak Djoković (Serbia, 4) 6:4, 6:4, 6:4
Andy Roddick (USA, 6) – Marc Gicquel (Francja) 6:1, 6:4, 6:4
Jo-Wilfried Tsonga (Francja, 9) – Christophe Rochus (Belgia) 6:2, 6:2, 6:2

Zobacz komplet wyników z Paryża