W debla też można – korespondencja z Paryża

/ Michał Jaśniewicz , źródło: Korespondencja z Paryża Adam Romer, foto: AFP

Okazuje się, że także w debla można czerpać radość z gry. Przekonali się o tym zarówno Fyrstenberg z Matkowskim, jak i siostry Radwańskie. Do drugiej rundy nie udało się awansować tylko Marcie Domachowskiej wraz z Austriaczką Tamirą Paszek. Francuzi jednak najbardziej opłakiwali startującego na Roland Garros po raz 20 Fabrica Santoro i "emeryta" Marata Safina.
 
I właściwie do tych dwóch wiadomości można by ograniczyć relację ze środowych gier, bo z punktu widzenia gospodarzy wszystko kręci się tylko wokół nich. Nic więc dziwnego, że długo opłakiwali 37-letniego Santoro, którego we wtorek uratowały zapadające ciemności, ale dzień później nie miał już kogo wezwać na pomoc i odpadł w pierwszej rundzie.

W środę także heroiczny bój z przedstawicielem gospodarzy, nieznanym szerzej, toczył Marat Safin. Szło mu całkiem nieźle, ale rywal najwyraźniej nie chciał "położyć" się przed sławą Rosjanina i poddać bez walki. Dzięki temu widzowie obejrzeli niemal cztery godziny trzymającego w napięciu thillera zakończonego grą na przewagi…
 
Byłbym niesprawiedliwy, gdybym stwierdził, że gospodarzy nie zainteresował jeszcze jeden mecz: Marii Szarapowej z Nadią Pietrową. Trochę nieoczekiwanie wygrała ta bardziej znana z Rosjanek i dyrektor Stefan Makarczyk ma kolejny powód do dumy. Szarapowa tak doskonale przygotowała się startowo w Warszawie, że jak widać, gromi rywalki.
 
Z czysto statystycznego punktu widzenia należy odnotować występy debli. Siostry Radwańskie nie miał żadnych problemów z pokonaniem Viktorii Kutuzowej i Aravan Rezai, a nasz "eksportowy" debel Fyrstenberg z Matkowskim wygrali z niewygodnymi rywalami z południowej półkuli.

Sprawdź jak radzą sobie polscy tenisiści w Paryżu