Od deszczu do łez – korespondencja z Paryża

/ Michał Jaśniewicz , źródło: Korespondencja z Paryża Adam Romer, foto: AFP

Wtorek nie był szczęśliwy dla polskich tenisistów na kotarach Rolanda Garrosa. Jedynie debel Jans/Rosolska awansował do drugiej rundy. Ula Radwańska i Łukasz Kubot przegrali – z rywalem, pogodą, publicznością i… sobą.

Początek dnia był niezwykle optymistyczny. Rozpoczął się od meczu Kubota i szybkiego prowadzenia 5:0. Ale potem spadł deszcz. Szczyt wieży Eiffla zginął w nisko zawieszonych chmurach, a na kortach widzowie zajęli się jedzeniem, piciem i zakupami.

Dla zainteresowanych w gęsto na Roland Garros rozrzuconych sklepach można znaleźć koszulki typu t-shirt po 25 euro, torby lacoste od 40 do 95 euro i całą kolekcję adidasa, na którą łącznie trzeba by wydać z 300 euro, by ubrać się od stóp do głów. Ale to było ważne tylko przez dwie godziny, bo ponownie około godz. 13 na korty znów wrócili tenisiści, a widzowie na trybuny. Polscy kibice stawili się licznie na korcie nr 10, gdzie o awans kontynuował walkę Kubot.

Mecz miał lepsze i gorsze fazy, ale generalnie nie było widać różnicy 110 miejsc w rankingu ATP między Polakiem a jego rywalem Serbem Viktorem Troickim. Niestety tą różnicę można było dopiero dostrzec w decydujących chwilach drugiego, trzeciego i co najgorsze piątego seta. Wtedy bowiem Serb uzyskiwał minimalną przewagę, która pozwalała mu zwyciężać w tych partiach. Efekt – awans do drugiej rundy i spotkanie z Argentyńczykiem Juanem Martinem del Potro na jednym z głównych kortów.

Przegrałem przez słabszy serwis – przyznał kilka godzin po porażce Kubot, bo wcześniej był niedostępny z powodu kontroli antydopingowej, której został poddany. Analiza krótka i celna…

Nie mniej dosadna była Ula Radwańska po swoim pierwszym i ostatnim występie w tegorocznym Roland Garros. Zmierzyła się z Belgijką Yaniną Wickmayer i choć rywalka gra niemal identyczny tenis jak młoda Polka, to okazała się znacznie bardziej skuteczna.
Może pomogła jej też belgijska publiczność, która już na pół godziny przed meczem obsiadła kort numer 5.

Polacy nawet nie mogli się dopchać – narzekał Piotr Radwański, który jednak po meczu nie pozostawił wiele złudzeń co do gry swojej młodszej córki. – Wszystko odbyło się w głowie. Ula zdenerwowała się, robiła miny do mnie, sędziego, złościła się na widzów. Wszystko niepotrzebnie, bo wynik był jednoznaczny – tłumaczył ojciec Radwański.

Jedyny sukces jaki zanotowaliśmy to zwycięstwo debla Klaudia Jans/Alicja Rosolska z zawsze niebezpieczną parą Jugic-Salkić/Puczek. Polkom wystarczyły jednak dwa przełamania i awans do drugiej rundy stał się faktem. A tam…

– …znów mamy Chinki, z którymi grałyśmy ostatnio chyba z cztery razy. Ostatnio wygrałyśmy z nimi w Madrycie. Warto by było ten wynik powtórzyć – mówiła po meczu Klaudia Jans.

Sprawdź jak radzą sobie polscy tenisiści podczas tegorocznego Roland Garros