Rafael Nadal królem paryskiej mączki jest i basta. W niedzielę Hiszpan po raz jedenasty został mistrzem Rolanda Garrosa. Po raz piąty po trzysetowym zwycięstwie w finale.
Trudno mieć pretensje do Dominika Thiema, że konferansjer w Paryżu jedenasty raz wyczytał podczas dekoracji nazwisko Nadala. Austriak nie jest jedyny. Właściwie to trafił do zaszczytnego grona wielkich tenisistów, którzy w Paryżu mieli okazję z perspektywy siatki podziwiać kunszt rywala. Bo przegrać na korcie im. Philippe'a Chatriera z "Rafą" to żaden wstyd. Doświadczyli tego Roger Federer, Andy Murray i Novak Dżoković, czyli pozostałe trio z wielkiego kwartetu.
Thiem i tak zdobył o trzy gemy więcej niż przed rokiem Stan Wawrinka. Nie wystraszył się szturmu Hiszpana, który z pierwszych 9 piłek wygrał 8 i przywitał rywala przełamaniem. Austriak odłamał. Miał problemy z utrzymaniem podania, ale na każdy wygrany serwis przed Nadala odpowiadał wygraniem swojego gema serwisowego. Aż do stanu 5:4. Nie wytrzymał. A Hiszpan pokazał, dlaczego nie dał się tu pokonać w żadnym finale. Kiedy przyszło co do czego, przełamał do 0.
Drugiego seta jeszcze 10-krotny mistrz podporządkował sobie szybko. Thiem długo bronił się przed stratą serwisu, ale po piątym break poincie uległ. Mógł odłamać, kiedy "Rafa" serwował na 5:2, ale zabrakło jednego punktu. 6:3. Hiszpan nie zwalniał, a Austriak zaczynał popadać w coraz większe tarapaty. Jego pierwsze dwa gemy serwisowe w trzeciej partii przyniosły sześć break pointów. Obrońca tytułu wykorzystał jednego - to wystarczyło. Potem jeszcze przełamał na 5:2.
Na koniec meczu Hiszpan z Austriakiem zafundowali jeszcze mały pokaz. Kiedy Nadal prowadził 40-0 i miał trzy piłki meczowe, powrót Thiema graniczył nawet nie z cudem. Wrócić nie wrócił, ale dekorację króla opóźnił. Walczył. Cztery meczbole obronił. Przy piątym pomylił się, uderzył za linię końcową. Jak siedmiu innych tenisistów przegrał ostatni punkt finału z Nadalem.
32-latek zbudował sobie kolejny pomnik. Mistrza, który zawładnął jednym turniejem jak być może żaden inny sportowiec na świecie. Utrzymał się na szczycie. Rogera Federera wyprzedza o 100 punktów. A triumf Nadala przypomniał regułę z zeszłego roku. Australian Open dla Szwajcara, Roland Garros dla Hiszpana. Tak to szło. A Wimbledon już niedługo, kiedy król mączki był koronowany w Paryżu, król trawiastych nawierzchni przyjeżdżał do Stuttgartu.
Finał singla:
Rafael Nadal (Hiszpania, 1) - Dominic Thiem (Austria, 7) 6:4, 6:3, 6:2