Rotterdam. Federer z 97. tytułem w karierze

/ Łukasz Koterba , źródło: Korespondencja z Rotterdamu, foto: AFP

Szwajcar przyjechał do Rotterdamu, by po ponad pięciu latach odzyskać pozycję numer jeden w rankingu, ale w Holandii przybliżył się też do realizacji kolejnego wielkiego celu. Po niedzielnym zwycięstwie 6-2, 6-2 w finale ABN Amro WTT w Rotterdamie, Federera od „setki” turniejowych tryumfów dzielą już tylko trzy zwycięstwa.

Baby Federer przeciwko Old Federer, numer jeden drabinki kontra numer dwa, legenda sportu w starciu z być może przyszłym wielkim mistrzem – na papierze finał rotterdamskiego turnieju zapowiadał się znakomicie. Ostatecznie to pewnie przedmeczowy występ Afrojacka, jednego z najlepszych didżejów świata, zrobił na publiczności większe wrażenie niż sam mecz. Dimitrow, który dzień wcześniej awansował do finału dzięki kuriozalnej „kontuzji oka” Goffina, przystąpił do spotkania nie w pełni sił. – Rozchorował się w nocy – powiedział potem Richard Krajicek, dyrektor turnieju. – Nie czuł się dobrze, dlatego po meczu zrezygnował z przemówienia. Podziękowałem mu, że w ogóle dograł mecz do końca.

Dimitrow przegrał wszystkich sześć poprzednich starć z Federerm. Ostatni z tych meczów, w czwartej rundzie Wimbledonu w ubiegłym roku, poszedł Szwajcarowi tak gładko, że nawet o nim zapomniał. – W ubiegłym roku chyba w ogóle nie graliśmy przeciwko sobie – mówił w piątek na konferencji po pokonaniu Seppiego.

Bułgar zaczął od idealnego gema serwisowego z mocnymi wygrywającymi uderzeniami po długich wymianach. Potem ociężały tego dnia zwycięzca ubiegłorocznych ATP Finals był cieniem samego siebie. Dimitrow stracił wyczucie, produkował kilkumetrowy out za outem, dwa razy z rzędu przegrał serwis i uległ w pierwszej partii 2-6. – Szkoda, że czasem mecz nie trwa tylko kilka gemów – powiedział później.

Kiedy w drugim secie Federer przełamał go już w pierwszym gemie, było właściwie po zawodach. Dimitrow coraz częściej lekko utykał, był anemiczny i grał bez przekonania. Na pomeczowej konferencji prasowej zaprzeczył jednak, by odniósł jakąś kontuzję. – Jestem pewien, że w nadchodzących kilku dniach będzie lepiej. Wkrótce kolejne turnieje, chcę na to patrzeć pozytywnie – powiedział. – Moim celem było grać każdy kolejny mecz lepiej i to się, z wyjątkiem ostatniego spotkania, udało. Wielkie gratulacje dla Rogera, zasłużył na ten tytuł – dodał 26-latek z Bułgarii.

Turniej w Rotterdamie to jeden z najlepszych przystanków w tourze. Wszystko jest dobrze zorganizowane, świetny stadion, wspaniała atmosfera. Nigdy nie zapomnę tego tygodnia – mówił Federer po odebraniu z rąk Richarda Krajicka, dyrektora ABN Amro WTT, 97. w karierze trofeum. Dla organizatorów był to też niezapomniany tydzień: sprzedaż biletów (123 tys. w ciągu tygodnia) była najwyższa w 45-letniej historii imprezy.

Dla Szwajcara błyskawiczny finał był idealnym scenariuszem. – Lubię kiedy tak szybko wygrywam. Mój poziom był bardzo wysoki, nie wydaje mi się, żebym mógł grać dużo lepiej. Byłem agresywny, dobrze serwowałem, wywierałem presję – powiedział. – Odzyskanie w Rotterdamie pozycji numer jeden to jeden z najpiękniejszych momentów w mojej karierze. Zawsze będę o tym pamiętać – dodał.

W niedzielę na trybunach hali Ahoy obecna była też holenderska para królewska. Król przyszedł popatrzeć na króla…

Łukasz Koterba, korespondencja z Rotterdamu
 


Wyniki

Finał singla:
Roger Federer (Szwajcaria, 1, WC) – Grigor Dimitrow (Bułgaria, 2) 6:2, 6:2