Federer: może Nadal wpadnie do Rotterdamu?

/ Łukasz Koterba , źródło: Korespondencja z Rotterdamu, foto: AFP

– To właśnie takie mecze są kluczowe w mojej karierze: kiedy nie gram najlepiej, ale mimo wszystko znajduję sposób, by wygrać – powiedział Federer po pokonaniu w drugiej rundzie ABN Amro WTT Rotterdam Philippa Kohlschreibera 7:6 (8), 7:5. Od powrotu na szczyt rankingu ATP dzieli Szwajcara już tylko jedno zwycięstwo.

Najlepszy tenis gra się może w 20% meczów, a kluczowych jest właśnie tych 10-20% spotkań, kiedy gra się naprawdę źle i trzeba uniknąć porażki – mówił na pomeczowej konferencji Federer. – Bardzo pomógł mi serwis, w obu meczach w Rotterdamie jak na razie nie miałem większych problemów z utrzymaniem własnego podania. To dobry sygnał. Zawsze wolę, kiedy serwuję dobrze, a źle returnuję niż gdy jest odwrotnie – dodał.

I rzeczywiście, statystyki serwisowe Szwajcara robiły w czwartek wrażenie: 11 asów, 0 podwójnych błędów serwisowych, 89% wygranych wymian przy pierwszym serwisie i ani jednej szansy na przełamanie dla Kohlschreibera. Czasami można było odnieść wrażenie, że Szwajcar postawił sobie za cel wygrywanie własnych gemów serwisów w czasie krótszym niż minuta.

Gorzej to wyglądało w dłuższych wymianach, kiedy Federer często mocno chybiał. – Jeśli zdarza się to raz, to ok, ale jeśli po raz trzeci, to zaczynam myśleć: czy to zła praca nóg? Zły dobór uderzeń? A może po prostu jeszcze nie przyzwyczaiłem się do nowego miejsca, oświetlenia, itp.? Ale może dobrze, że miałem dziś takie problemy. Dzięki temu wiem, że jutro będzie inaczej. Nigdy nie gra się dwa dni z rzędu tak samo. Więc jutro na pewno będzie inaczej. Może dużo gorzej, a może lepiej. Najważniejsze, że fizycznie czuję się bardzo dobrze – mówił po meczu.

Kohlschreiber, który na kort wchodził z mało budującą wiedzą, że poprzednich dwanaście starć z Federerem przegrał, mógł mu tego wieczora pokrzyżować plany powrotu na pozycję numer jeden. 34-letni Niemiec w tie-breaku pierwszego seta prowadził już 5:2 i 6:4, ale w kluczowych momentach zawodziło go pierwsze podanie, a Federer pod presją grał jak Federer pod presją: a to as, a to winner w linię, a to dał zestresowanemu przeciwnikowi okazję do popełnienie błędu. Ostatecznie aktualny numer dwa wygrał tie-breaka do ośmiu i wydawało się, że dalej już pójdzie gładko. Rutynowany Niemiec się nie załamał i dopiero przy stanie 5:5 drugiego seta zobaczyliśmy pierwsze przełamanie meczu. Kohlschreiber, popełniając w tym gemie dwa podwójne błędy serwisowe, mocno jednak ułatwił zadanie Federerowi.

O tym, czy Federer po ponad pięciu latach powróci na pierwsze miejsce w rankingu ATP, zdecyduje piątkowe wieczorne starcie (początek godz. 19:30) z Robinem Haase, grającym przed własną publicznością. – W minionych latach często trenowaliśmy wspólnie w Dubaju i w trakcie turniejów. Znamy się świetnie, również spoza kortu, bo obaj jesteśmy reprezentantami zawodników w ATP, więc często rozmawiamy – powiedział o Holendrze.

Na konferencji prasowej padło też pytanie o innego dobrego znajomego Federera. – A dlaczego jest tutaj? – zdziwił się Szwajcar, gdy po jeden z dziennikarzy zapytał go o Rafaela Nadala, który w czwartek też był w Holandii, w Amsterdamie. Dziennikarz wyjaśnił, że z powodu fundacji Hiszpana. – O, to niech wpadnie tu do Rotterdamu. Jestem tu trochę samotny – powiedział rozbawiony Szwajcar. – Chociaż to może ja powinienem pojechać do niego, bo to on jest przecież numerem jeden – dodał już trochę poważniej.

Tylko czy po piątku nadal nim będzie?

Łukasz Koterba, Rotterdam