Korespondencja z Paryża: dzień dla faworytów

/ Adam Romer , źródło: , foto: AFP

Dzień gdy nie odpada żaden z faworytów zdarza się na turnieju wielkoszlemowym coraz rzadziej. Dlatego taki jak w sobotę trzeba koniecznie wspominać. Nikt z kandydatów do gry w przyszły weekend nie nawalił.

Adam Romer, korespondencja z Paryża

Sobota stała pod znakiem rywalizacji młodych tenisistów z doświadczonymi kortowymi „wyjadaczami”. Do tej pierwszej grupy organizatorzy z miejsca zakwalifikowali dwóch, niedawnych jeszcze juniorów z Australii i jednego z Rosji. Do tej drugiej przypisano ścisłą światową czołówkę: Novaka Dżokovicia, Andy Murraya i Rafaela Nadala.

Starcie tenisowych pokoleń okazało się niezwykle bolesne dla młodych. Niemal równolegle mecze grali dwaj, budujący siłę i przyszłość tenisa australijskiego: Nick Kyrgios i Thanasi Kokkinakis. Obaj z podobnym skutkiem. Kyrgios ugrał dziewięć gemów z Murrayem, młodszy o rok Kokkinakis „aż” 12 z Dżokoviciem. Obaj właściwie ani przez chwilę nie mieli szansy na nawiązanie walki z utytułowanymi rywalami.
Novak powiedział mi, abym się nie przejmował i dalej ciężko pracował, a efekty na pewno przyjdą – opowiadał po swoim meczu Kokkinakis. „A co ty powiedziałeś Novakowi?” – dopytywali dziennikarze. – Życzyłem mu powodzenia – odpowiedział nastolatek, dla którego już sam występ w trzeciej rundzie Roland Garrosa jest życiowym sukcesem.

Bardziej rozczarowany może się czuć starszy Kyrgios, który już pierwszy poważny sukces wielkoszlemowy ma za sobą. W ubiegłorocznym Wimbledonie dotarł do ćwierćfinału pokonując po drodze Nadala. W Paryżu od wyeliminowania Murraya dzieliły go lata świetlne. „Nie tym razem i jeszcze długo, długo nie…” – zdawał się powtarzać Murray przy każdym kolejnym zdobytym punkcie podczas meczu z Australijczykiem. Szkot dosłownie zmiażdżył swojego przeciwnika i potwierdził, że trzeba się z nim liczyć jako poważnym kandydatem do udziału w finałowej rozgrywce.

Wreszcie trzeci z wielkich, który także znalazł się w górnej części drabinki, mierzył się z 24-letnim (ale ciągle „młodym i obiecującym” – jak pisze prasa…) Andriejem Kuzniecowem. W trzech setach pary starczyło Rosjaninowi jedynie na wygranie sześciu gemów i to też dopiero wtedy, gdy Hiszpan prowadził w kolejnych partiach z przełamaniami. Było to 69 zwycięstwo Nadala w 70 pojedynkach jakie na przestrzeni 10 lat stoczył na Roland Garros. Kolejne, w czwartej rundzie, wydaje się bardzo bliskie. Hiszpan zagra z Jackiem Sockiem, a potem już wyczekiwany ćwierćfinał z Dżokoviciem…

Okrutnie ze swoim rywalem obszedł się David Ferrer. Najpierw pozwolił wyhasać się Simone Bolelli’emu, by potem wygrać 12 z ostatnich 13 gemów niemal czterogodzinnego meczu. Włoch był zdruzgotany takim obrotem sprawy.

Nie mniej bezlitośnie ze swoimi rywalkami obeszły się Jarosława Szwedowa i Casey Dellacqua. Oddały Magdzie Linette i Alize Cornet tylko trzy gemy. Francuzka może się teraz skoncentrować na singlu, a Polka na kolejnych startach. Już na trawie.