Canas po raz drugi!

/ Michał Jaśniewicz , źródło: atptennis.com/własne, foto: sonyericssonopen.com

Mało kto wierzył w to przed meczem, a jednak. Guillermo Canas po raz
drugi z rzędu wyeliminował z turnieju Masters Series Rogera Federera.
Argentyńczyk pokonał pierwszą rakietę światowego tenisa w czwartej
rundzie turnieju Sony Erisson Open w Miami. O losach tego
fantastycznego i niezwykle dramatycznego spotkania zadecydował
tie-break trzeciego seta.

Szwajcar wyraźnie miał w pamięci porażkę sprzed dwóch tygodni w Indian
Wells. Zaczął spotkanie mocno spięty, wprawdzie gem otwierający mecz
wygrał, ale już w trzecim gemie stracił własne podanie. Canas natomiast
bardzo dobrze serwował, pewnie dążąc do zwycięstwa w secie, w siódmym
gemie Argentyńczyk miał nawet break pointa, ale nie zdołał go
wykorzystać. Federer walczył do końca i opłaciło się. W dziesiątym,
bardzo nerwowym gemie, w którym Szwajcar dwukrotnie przy pomocy „hawk
eye” korygował decyzję sędziów liniowych, nastąpiło odrobienie straty
przełamania. Guillermo specjalnie się tym nie podłamał i pewnie
doprowadził do tie-breaka. Tego świetnie zaczął Argentyńczyk,
wygrywając pierwsze trzy piłki, następnie Federer zdobył dwa punkty
przy własnym podaniu, ale na tym jego zdobycz się skończyła. Canas
wygrał tie-breaka 7:2!

Drugiego seta Argentyńczyk rozpoczął od wygrania własnego podania,
jednak były to złego miłe początki. Druga partia bowiem to popis
skutecznej gry Federera, który wygrał ją w przekonujący sposób 6:2. Na
mocno zmęczonego wyglądał Canas i coraz mniej prawdopodobna stawała się
kolejna sensacja. Wydała się ona całkowicie niemożliwa, gdy już w
pierwszym gemie decydującego seta Guillermo przegrał własne podanie, po
czym Federer pewnie wysunął się na prowadzenie 2:0. Kto wie, czy
kluczowym dla losów spotkania nie był gem trzeci. Po pięciu równowagach
i wybronieniu dwóch break pointów Canas zdołał zapisać pierwszą lewę na
swoje konto w tym decydującym starciu. W szóstym gemie natomiast
Argentyńczyk odrobił stratę przełamania, a zmęczenie tak rzucające się
jeszcze przed chwilą w oczy znikło natychmiast. Guillermo przy gorącym
dopingu licznej kolonii argentyńskiej przypomniał sobie o jedynej
skutecznej recepcje na Federera: trzeba biegać jak szalony i przebijać
wszystko, tak też robił, co pozwoliło doprowadzić mu do tie-breaka. Ta
swoista gra nerwów zawsze była atutem Szwajcara, ale nie tym razem.
Podobnie jak w secie pierwszym, tak i w trzecim mistrzem tie-breaka
okazał się Canas, wygrywając 7:5. Spotkanie zakończył asem serwisowym!

Był to pojedynek nieporównywalnie inny od tego sprzed dwóch tygodni.
Przede wszystkim miał w sobie ogromną dramaturgię i piękno. Wypoczęty
Federer podjął walkę i nawet po przegranym pierwszym secie można było
odnieść wrażenie, że kontroluje przebieg spotkania. Canas zaprezentował
jednak niezwykłe serce do gry, a przede wszystkim nadludzką odporność
psychiczną i fizyczną. Argentyńczyk, który w sierpniu ubiegłego roku po
15-miesięcznej banicji, za stosowanie niedozwolonych środków, wrócił na
zawodowe korty, dzięki awansowi do ćwierćfinału turnieju w Miami
zapewnił sobie awans do pierwszej pięćdziesiątki rankingu ATP. Canas
gdy wracał do profesjonalnego tenisa zajmował 514 pozycję, a do
turnieju głównego w Miami przedzierać musiał się przez kwalifikacje. W
walce o półfinał imprezy Guillermo zagra z Tommy Robredo.

Od momentu gdy odrobiłem stratę
breaka w pierwszym secie przez większą część meczu kontrolowałem
przebieg gry. Jestem naprawdę zadowolony z mojego poziomu gry. Myślę,
że to był wspaniały mecz, ale oczywiście jestem zawiedziony porażką. On
jest wielkim zawodnikiem. Przebijał tak wiele piłek i nie psuł zbyt
dużo, poruszał się również bardzo dobrze po całym korcie. Poprawił on
zdecydowanie swój backhand i serwis. Kilka lat temu nie były one tak
dobre,”
powiedział po meczu Szwajcar.

Myślę, że grałem dzisiaj wielki
tenis i dla mnie jest to jak sen. Pokonać dwa tygodnie z rzędu numer
jeden na świecie jest niesamowite. Postaram się tym cieszyć. Nie wiem
co będę robił, wiem tylko że grałem bardzo dobry tenis.
” stwierdził natomiast Canas.   

Wynik IV rundy:
Guillermo Canas (Argentyna) – Roger Federer (Szwajcaria, 1) 7:6(2), 2:6, 7:6(5)