Bukareszt: dzień bez historii
Wtorek na kortach BRD Nastase Tiriac Trophy dobiegł końca i to bez większego echa. W porównaniu do dnia poprzedniego, obyło się bez singlowych niespodzianek. W grze podwójnej jednak na zakończenie dnia uszczęśliwił swoich rodaków rumuński duet.
Po wielkiej żałobie, czyli pożegnaniu się rumuńskich tenisistów z grą pojedynczą, blask chwały pod koniec drugiego dnia zmagań w Bukareszcie padł na duet Adrian Ungur/Marius Copil. Obydwaj panowie bez żadnych problemów poradzili sobie z australijsko-brazylijską parą Chris Guccione/Andre Sa, będącymi w tym spotkaniu faworytami. Co jak co, ale na brak swoich zawodników w grze podwójnej Rumunii nie mają co narzekać, jest ich w końcu aż sześciu!
Dzień jednak zaczął się od meczu Marcosa Baghdatisa i Steve’a Darcisa, znanego nam Polakom z występów na Wrocław Open i pokonaniu między innymi w pierwszej rundzie Michała Przysiężnego. Wynik 6:4, 6:2 dla Cypryjczyka nie oddaje jednak tego co działo się na korcie. W spotkaniu trwającym niespełna półtorej godziny, publiczność mogła doliczyć się aż 16 okazji na przełamanie. Suma summarum, szala zwycięstwa przeszła na stronę niegdysiejszej “ósemki” światowego rankingu ATP. Darcis, mimo że pożegnał się z Bukaresztem już w pierwszej rudznie, może na odchodne przypisać sobie fakt odczarowania kortu centralnego i zakończeniu pierwszego pojedynku w turnieju głównym właśnie tam w dwóch setach.
A skoro już mowa o więcej niż dwóch setach. Blisko sprawienia niespodzianki był Ivan Dodig, rozgrywający spektakularny pojedynek z Andreasem Haider-Maurerem. Austriak dwoił się i troił, żeby po inauguracyjnej odsłonie móc postawić jedną nogę w II rundzie. Wygrał 7:5, lecz szybko tą nogę musiał zabrać, po tym jak poległ w drugim secie do zera. Ostatecznie jednak to Dodig musiał uścisnąć rękę swojego przeciwnika i pogratulowac triumfu 7:5,0:6, 6:4. Swoją drogą, pojedynek ten woła ciągle o pomstę do nieba, bo nie został rozegrany na korcie centralnym. Tam natomiast odbywał się wyrównany jak tor podczas ostatniego Grand Prix na Żużlu na Stadionie Narodowym mecz pomiędzy Guillermo Garcia-Lopezem i kwalifikantem Lorenzem Giustino. Po niecałej godzinie na tablicy wyników widniał rezultat 6:2, 6:0 dla Hiszpana.
Kwalifikantowi stawił czoła również powracający po półtorarocznej przerwie spowodowanej kontuzją pięty Janko Tipsarević. Rywalizacja w Bukareszcie jest jego drugim sprawdzianem po Houston, gdzie poległ już w drugiej rundzie, przegrywając z Kolumbijczykiem Giraldo. We wtorek nie miał również łatwego zadania, choć grał z plasującym się na 207. miejscu Włochem Thomasem Fabbiano. Serb został przełamany jako pierwszy i musiał gonić swojego przeciwnika. Udało mu się to w piątym gemie pierwszego seta, co pozwoliło mu na złapanie swojego rytmu. Na dodatek wspierany był przez publikę, która oklaskiwała jego skuteczne zagrania. Notabene, wczoraj Viktor Troicki również niesiony był dopingiem płynącym prosto z trybun, ale niestety na próżno. Tipsarević schodził z centralnego kortu z uśmiechem na twarzy, który to pojawił się za sprawą wyniku 6:4, 6:3 wpadającym na jego konto.
Jutro kolejny dzień batalii o cenne punkty. Na korcie pojawi się w końcu Mariusz Fyrstenberg, który wraz z Guillermo Garcia-Lopezem zagra przeciwko duetowi Bolelli/Darcis. Ja czekam na na okrzyk zwycięstwa Polaka i Hiszpana, który to będzie się niósł aż do samej niedzieli!
Z Bukaresztu, Patryk Osuch