27.03.2007 13:51, Michał Jaśniewicz, źródło: atptennis.com/sonyericssonopen.com, foto: sonyericssonopen.com
Już dziś Roger Federer będzie miał okazję zrewanżować się Guillermo
Canasowi za porażkę dwa tygodnie temu w drugiej rundzie turnieju Indian
Wells. Szwajcar i Argentyńczyk zmierzą się w czwartej rundzie turnieju
Sony Ericsson Open w Miami. Z tą imprezą pożegnali się wczoraj m.in.
Nikołaj Dawidienko, David Nalbandian oraz Tomas Berdych.
Największą niespodzianką była na pewno porażka rozstawionego z numerem
czwarty Rosjanina. „Katem” Dawidienki okazał się rewelacyjny
amerykański kwalifikant Amer Delic. W pierwszym secie Nikołaj serwował
już przy stanie 5:4, ale ostatecznie przegrał tą partię w tie-breaku
7:5. W drugim secie Amerykanin zdobył breaka już w trzecim gemie i
swojej wielkiej szansy z rąk nie wypuścił. Spotkanie trwało godzinę i
trzydzieści dwie minuty. Delic zaimponował przede wszystkim
wytrzymałością psychiczną, obronił aż siedem z ośmiu break pointów!
„To było wspaniałe. Zwłaszcza gra
tutaj przed moją rodziną. Mój tata jest tutaj i wielu przyjaciół,
których miałem okazję poznać w tym roku, ponieważ zacząłem trenować
tutaj, w USTA, Key Biscayne Center i przyjaciele z uczelni zostali ze
mną,” powiedział po meczu Delic, który w turnieju głównym nie stracił jeszcze seta!
Na tle mało znanego Delica postawa rozstawionego z numerem dwudziestym
Jarko Nieminena może nie jest taką sensacją, ale na pewno również
sporym zaskoczeniem. Fin po tym jak w niecodzienny sposób wyeliminował
w drugiej rundzie Jewgienieja Korolewa (6:0, 6:0!), wczoraj uporał się
z rozstawionym z numerem jedenastym Davidem Nalbandianem 6:4, 7:6(3).
Argentyńczyk w tym sezonie gra niewiele, a ponadto jego wyniki nie są
porywające, co sprawiło, że wypadł za pierwszą dziesiątkę rankingu ATP.
Wymowne jest trzydzieści sześć niewymuszonych błędów, jakie
Argentyńczyk popełnił we wczorajszy meczu i co na pewno nie wróży mu
dobrze na rozpoczynający się wkrótce sezon na kortach ziemnych.
Wydarzeniem dzisiejszego dnia w turnieju zaliczanym do serii Masters
Series będzie z pewnością pojedynek Rogera Federera z Guillermo
Canasem. Argentyńczyk pokonał wczoraj Nicolasa Almagro 7:5, 6:3, ale
zwłaszcza w pierwszym secie formą nie zachwycił.
„Byłem dzisiaj bardzo skoncentrowany,
ponieważ już na starcie wiedziałem, że on jest tenisistą dysponującym
bardzo silnym uderzeniem. Było tutaj wiecznie, a ja wciąż staram się
odnaleźć mój rytm, po tym jak w ostatnich tygodniach nie rozegrałem
zbyt dużej ilości spotkań,” powiedział po meczu Federer.
Canas, który do turnieju głównego musiał przedzierać się prze
kwalifikacje, pokonał wczoraj utalentowanego Francuza Richarda Gasqueta
7:6(3), 6:3. Argentyńczyka wykorzystał w tym dwa z sześciu break
pointów, ale przede wszystkim obronił pięć z sześciu przy własnym
podaniu. Canas bardzo dobrze wczoraj również serwował, zanotował sześć
asów i wygrał aż 77% piłek przy pierwszym podaniu (40 z 52), a przy tym
bardzo często tym pierwszym serwisem trafiał (70%).
III runda:
Roger Federer (Szwajcaria, 1) - Nicolas Almagro (Hiszpania, 29) 7:5, 6:3
Amer Delic (USA) - Nikołaj Dawidienko (Rosja, 4) 7:6(5), 6:3
Tommy Robredo (Hiszpania, 6) - Florian Mayer (Niemcy) 6:4, 6:4
Radek Stepanek (Czechy) - Alejandro Falla (Kolumbia) 6:3, 6:2
Juan Ignacio Chela (Argentyna) - Tomas Berdych (Czechy) 6:4, 7:6(6)
Guillermo Canas (Argentyna) - Richard Gasquet (Francja, 15) 7:6(3), 6:3
Ivan Ljubicic (Chorwacja, 7) - Fabrice Santoro (Francja) 3:6, 6:3, 6:4
Jarkko Nieminen (Finlandia, 20) - David Nalbandian (Argentyna, 11) 6;4, 7:6(3)