Murray: przystąpię do finału dobrze przygotowany

/ Antoni Cichy , źródło: ausopen.com/własne, foto: AFP

Andy Murray mówił na konferencji pomeczowej o awansie do czwartego finału i roli, jaką odegrały przygotowania z Amelie Mauresmo. Tomas Berdych wyjaśniał, co wydarzyło się w jednej z przerw, kiedy doszło do małego incydentu z udziałem obu tenisistów.

Szkot po mniej udanym sezonie odżył. Po prawie dwóch latach znów stanie przed szansą na tytuł w turnieju wielkoszlemowym. W niedzielę zagra w swoim czwartym finale Australian Open, a ósmym Wielkiego Szlema w ogóle. – To świetne uczucie. Grałem dziś bardzo, bardzo dobrze. Jestem niezwykle zadowolony ze swojego występu. Bycie po raz czwarty w finale może nie znaczy tak wiele, ponieważ jestem otoczony takimi zawodnikami jak Roger, Novak czy Rafa, ale to nie zdarza się tak często. Jestem z tego naprawdę dumny – nie ukrywał swojego szczęścia Murray.

Pierwszego seta pojedynku wygrał Berdych. Kolejne trzy należały jednak do Brytyjczyka. – Wydaje mi się, że on zaczął mecz dobrze. Ja byłem nieco spięty i dopiero przyzwyczajałem się do jego piłek. Uderza je ekstremalnie płasko i są trudne. Na początku byłem nieco z tyłu, ale pod koniec seta coraz bardziej wchodziłem w ten mecz, byłem coraz bardziej agresywny. W drugim secie po prostu kontynuowałem to, co robiłem w końcówce pierwszego. Czuję, że mogłem wygrać pierwszą partię. Oczywiście, miałem swoje szanse. W drugim secie byłem niesamowicie agresywny i wtedy już poszło – mówił o swoim występie 27-latek.

Murray już wielokrotnie podkreślał, jak ważne były dla jego obecnej dyspozycji przygotowania pod okiem Amelie Mauresmo. – Wykonałem świetny blok treningowy, spędzając w okresie przedsezonowym sporo czasu z Amelie i zajmując się różnymi elementami. Pracowałem niewiarygodnie ciężko nad kondycją fizyczną. Robiłem to, żeby móc grać tak, jak gram teraz. Porównując to, jak czuję się dzisiaj, a jak czułem się rok temu, kiedy odpadałem w czterech setach – byłem tak obolały i sztywny, że ledwo ruszałem się pod koniec meczu. Dziś wieczorem wciąż czuję się mocny.

W niedzielę triumfatora US Open i Wimbledonu czeka konfrontacja z Novakiem Djokoviciem bądź Stanem Wawrinką. Murray przygotuje się możliwie najlepiej do pojedynku i zobaczy, na ile to wystarczy. – Porażka w finale jest rzecz jasna rozczarowująca. Ale jest naprawdę bardzo, bardzo trudno dojść do czterech finałów. Cieszę się z mojego rekordu. Postaram się pokazać w niedzielę z jak najlepszej strony. Przystąpię do pojedynku z możliwie najlepszą taktyką, dobrze przygotowany, po kilkudniowym odpoczynku, jak najlepiej zregenerowany. To, co mogę zrobić, to dać z siebie wszystko. Jeśli wystarczy, świetnie, jeśli nie, będzie znaczyło, że nie byłem w stanie zrobić nic więcej – powiedział Brytyjczyk.

Tomas Berdych nie tryskał humorem podczas konferencji prasowej. Mecz z Murray’em zdecydowanie nie ułożył się po jego myśli. – Nie jestem za bardzo zadowolony i mam średni humor. Czuję się niezmiernie rozczarowany tą porażką. To był wielki mecz. Cóż, powinienem wrócić mocniejszy i lepiej się spisać. Co zrobiło różnicę? Miałem jednego słabego seta, konkretnie drugiego seta, i tyle. Starałem się wypracować sobie szanse, walczyłem o to, ale nie wystarczyło. Jestem tym bardzo rozczarowany – skomentował całe spotkanie Czech.

W przerwie pomiędzy pierwszym a drugim setem doszło do małego incydentu. Berdych cieszył się z wygranej partii i zagrzewał samego siebie do walki, przechodząc obok Murray’a, na co ten poskarżył się sędziemu. – Pamiętam dokładnie, co wtedy powiedziałem. Mówię do siebie „Dobra robota, Tomas”. To tyle, tyle powiedziałem. Myślę, że wolno mi to zrobić, kiedy wygrywam seta – tłumaczył siódmy tenisista globu.

Czech nie przywiązywał uwagi do skarg Szkota i jego rozmowy z sędzią. Uznał bowiem, że nie zrobił nic złego. – Nie zwracałem na to uwagi. Czy mam się przejmować każdym słowem, które wypowiadam? Po prostu pochwaliłem sam siebie za wygraną w pierwszym secie i usiadłem na krzesełku. Naprawdę nie rozglądam się na prawo i lewo, co się dzieje. Utrzymuję koncentracją. Może następnym razem powinienem być trochę spokojniejszy, tyle. Chociaż nie, po prostu robiłem swoje – ocenił Berdych.