US Open: turniej życia Nishikoriego

/ Krzysztof Sawala , źródło: atpworldtour.com/własne, foto: AFP

Kei Nishikori został pierwszym półfinalistą US Open 2014 po kolejnym pięciosetowym maratonie. W czwartej rundzie Japończyk pokonał Milosa Raonicia, a w walce o najlepszą czwórkę wyeliminował Stana Wawrinkę 3:6 7:5 7:6(7) 6:7(5) 6:4.

Wydawało się, że po wyrównaniu w 1/8 finału rekordu pod względem najpóźniej kończonego meczu w historii US Open – Nishikori i Raonic w nocy z poniedziałku na wtorek grali aż do 2:26 czasu amerykańskiego – szansą dla Japończyka w meczu z Wawrinką może być tylko wygranie meczu w relatywnie krótkim czasie. Obserwatorzy podkreślali, że 36 godzin, które dzieliły mecz z Kanadyjczykiem i Szwajcarem to na tyle mało, że pełna regeneracja po czterogodzinnym bieganiu jest właściwie niemożliwa. I rzeczywiście – po Nishikorim widać było oznaki zmęczenia, ale paradoksalnie tylko w pierwszym secie spotkania. Im dłużej trwał pojedynek, tym rozstawiony z numerem dziesięć tenisista zdawał się bardziej łapać wiatr w żagle.

Wawrinka korzystał z niewyraźnej dyspozycji rywala w pierwszej partii, którą rozstrzygnął wynikiem 6:3, jednak i Szwajcar od początku meczu bezbłędnego tenisa nie prezentował. Obaj zawodnicy dość wolno się rozkręcali, a set otwarcia obfitował w więcej zepsutych piłek niż efektownie wygrywanych. O losach tej części gry zdecydowało przełamanie na korzyść mistrza Australian Open 2014 już w drugim gemie starcia.

Jako się rzekło Nishikori odnalazł swoją właściwą formę już od rozpoczęcia drugiej odsłony. Przebieg wydarzeń na korcie raptownie się zmienił – to Szwajcar co chwilę był spychany do obrony i nawet kilka efektownych bekhendowych kontr nie mogło zatrzeć wrażenia, że inicjatywa w meczu przechodzi na stronę Azjaty. Nishikori przełamał przeciwnika, wyszedł na prowadzenie 5:3, ale serwując na seta nie potrafił zachować jednak niezbędnej koncentracji i oddał to, na co ciężko pracował przez całą partię. Co się odwlecze to nie uciecze – Japończyk decydujące przełamanie zanotował w 12. gemie i wyrównał stan pojedynku.

""
Foto: AFP

Wojna na całego rozgorzała w trzecim i czwartym secie, kiedy spotkanie urosło do rangi widowiska znakomitego pod względem poziomu tenisa. Raz jeden, raz drugi posyłali imponujące winnery po bardzo długich wymianach, ale na szczególną uwagę zasługiwała świetna dyspozycja fizyczna Nishikoriego, który zdawał się zupełnie nie dawać oznak, że w ciągu dwóch dni spędza na korcie ósmą godzinę. Tie break w trzeciej partii dla Azjaty, w czwartej dla Wawrinki i o wszystkim musiał zdecydować piąty set.

Rozstrzygająca odsłona początkowo to w szwajcarskim tenisiście kazała upatrywać większego faworyta. Wawrinka znacznie pewniej wygrywał swoje gemy serwisowe, a przy podaniu rywala miał aż trzy break pointy – w trzecim i piątym gemie. Szwajcar okazji jednak nie wykorzystał i zgodnie z serwisem to Nishikori wyszedł po kilku minutach na prowadzenie 5:4. Jak się okazało to Wawrinka nie wytrzymał presji – przy stanie 15:30 rozstawiony z „trójką” tenisista popełnił podwójny błąd, który dał Japończykowi dwie piłki meczowe. Przy pierwszej zagrożenie Szwajcar jeszcze oddalił, ale w kolejnym punkcie wpakował forhend w siatkę i przegrał spotkanie.

Nishikori przechodzi zatem do pierwszego w karierze wielkoszlemowego półfinału i jest pierwszym Japończykiem od 96 lat w tej fazie US Open. – To mój ulubiony Wielki Szlem. Czuję się niesamowicie i wierzę, że w kolejnym meczu będę gotowy na 100% – przyznał zmęczony Nishikori.
 


Wyniki

Ćwierćfinał singla:

Kei Nishikori (Japonia, 10) – Stan Wawrinka (Szwajcaria, 3) 3:6, 7:5, 7:6(7), 6:7(5), 6:4