Wimbledon: finał wielkich mistrzów

/ Krzysztof Sawala , źródło: atpworldtour.com/własne, foto: AFP

Przed półfinałami Wimbledonu 2014 pojawiały się głosy, że być może tenisowy świat czeka swoista zmiana warty. Jeszcze raz jednak starzy mistrzowie pokazali wielką klasę, dzięki czemu w niedzielę o tytuł zmierzą się Novak Djoković i Roger Federer.

Jeszcze nie teraz

W środę Grigor Dimitrow dosłownie zdmuchnął z kortu Andy’ego Murraya, a więc obrońcę tytułu z Londynu sprzed 12 miesięcy. To w połączeniu z dość niestabilną dyspozycją Novaka Djokovicia, który niemiłosiernie męczył się w ćwierćfinale z Marinem Ciliciem pozwalało myśleć, że Bułgar może pokusić się o niespodziankę i awans do pierwszego w karierze wielkoszlemowego finału. Przypomnijmy, że Serb w meczu z wysokim Chorwatem przegrywał już 1:2 w setach i by znaleźć się w najlepszej czwórce musiał stoczyć bój na pełnym dystansie.

Od początku turnieju słyszy i mówi się o tym, że Djoković, rozstawiony z numerem jeden, nie jest w najwyższej formie. Ba, niektórzy – np. były zawodnik i wybitny trener, a dziś ceniony ekspert Brad Gilbert – stwierdzają, że „Nole” ledwie przypomina gracza, który szturmem wygrywał w Indian Wells, Miami czy w Rzymie. Nie mniej, wydaje się, że tym bardziej trzeba doceniać osiągnięcie Djokovicia, który mimo trudnych momentów na przestrzeni minionych dwóch tygodni, pojutrze zagra w trzecim wimbledońskim finale w ciągu ostatnich czterech lat.

Djoković od startu narzucił swoje tempo gry i zdawał się znajdować sposób na ambitnego Bułgara, o którym przed spotkaniem mówił jego trener Roger Rasheed, przyznając, że „nigdy nie widział kogoś, kto tak bardzo chce zwyciężyć w każdym meczu”. Na lepszą grę Dimitrowa trzeba było jednak czekać półtora seta, kiedy dwukrotnie przełamał rywala i wygrał drugą partię 6:3. Od tej chwili na korcie centralnym mecz zaczął przypominać wymianę ciosów. W ten sposób trzeci set dobrnął do tie breaka, którego pewnie rozstrzygnął na swoją korzyść Djoković.

""
Foto: AFP

W czwartym i jak się okazało decydującym secie, Serb zdobył breaka i wydawało się, że spokojnie zamknie pojedynek. Nic bardziej mylnego. Bułgar odrobił straty w szóstym gemie i od tej pory niezwykle pewnie wygrywał swoje gemy serwisowe. Nie inaczej było zresztą w przypadku Djokovicia, zatem ponownie zwycięzcy trzeba było szukać w 13. gemie. I to tej chwili młody Bułgar będzie zapewne najbardziej żałował. Dimitrow zmarnował w nim trzy piłki setowe, a od prowadzenia 6-3 przegrał cztery kolejne punkty. Pierwszego meczbola jeszcze zdołał obronić, ale przy drugiej okazji Serb zapewnił sobie awans.

W półfinale zagrałem przeciwko przyszłej wielkiej gwieździe światowego tenisa. Grigor zasługuje na ogromny szacunek, rozegrał świetny mecz. Czwarty set mógł potoczyć się w obie strony, ale na szczęście to mnie się udało wygrać. Nie mogę się doczekać kolejnego finału w Londynie – przyznał Djoković, który wygrał już Wimbledon przed trzema laty. W tym roku na szali będzie miał nie tylko drugi triumf, ale też powrót na pozycję lidera rankingu. Dimitrow też musi być z występu przy Church Road zadowolony. Po raz pierwszy zameldował się w wielkoszlemowym finale, a w poniedziałek zadebiutuje w czołowej dziesiątce klasyfikacji ATP.

O krok od legendy

Miliony wiernych fanów Rogera Federera szaleją dziś ze szczęścia. Ich faworyt, tyle razy wysyłany na sportową emeryturę, po dramatycznym sezonie 2013 – szczególnie bolesnym właśnie na londyńskiej trawie, gdzie przegrał już w drugiej rundzie – stanie w niedzielę przed jeszcze jedną szansą na tytuł w turnieju Wielkiego Szlema. Jeśli wygra powiększy swoją imponującą kolekcję do 18 triumfów w największych imprezach globu, a także odniesie rekordowe ósme zwycięstwo na Wimbledonie i zostanie samodzielnym rekordzistą w tym względzie. Siedem wygranych ma obok niego bowiem też Pete Sampras.

Trzeba uczciwie przyznać, że miejsce w finale Szwajcar wywalczył po dość ubogim w emocje starciu z Milosem Raoniciem. Trudno powiedzieć, czy to Federer rozegrał tak znakomite spotkanie, czy Kanadyjczyk nie wspiął się na swoje wyżyny, czy może po prostu tenis zawodnika urodzonego w Podgoricy jest wygodny dla mistrza z Bazylei, który odniósł piąte zwycięstwo w ich piątym bezpośrednim starciu. Tak czy inaczej wynik 6:4 6:4 6:4 dla Federera nie pozostawiło jednak najmniejszych złudzeń, kto w piątkowe popołudnie był na korcie zdecydowanie lepszy. Kanadyjczyk miał w całym meczu tylko jedną szansę na przełamanie Szwajcara i nie prezentował się najlepiej przy swoim podaniu. Zaserwował „tylko” 17 asów, ale przede wszystkim skuteczność jego pierwszego serwisu była co najwyżej średnia, bo 55 procentowa.

""
Foto: AFP

Musiałem być bardzo skoncentrowany. Skupiałem się na każdym punkcie i musiałem niezwykle uważać przy własnych gemach serwisowych. Wiedziałem, że zbyt wiele szans przy podaniu rywala nie zyskam, ale muszę przyznać, że byłem dziś naprawdę bardzo skuteczny – powiedział usatysfakcjonowany Federer, który zagra w 25. wielkoszlemowym finale, jako najstarszy tenisista od czasów Kena Rosewalla, który w 1974 roku grał o tytuł w wieku 39 lat.

Przed Szwajcarem być może niepowtarzalna szansa na kolejny skalp w turnieju Wielkiego Szlema. By tego dokonać, będzie musiał ograć Djokovicia po raz 19. w swojej karierze. Dotąd obaj tenisiści zmierzyli się ze sobą 34 razy i minimalnie lepszy bilans meczów ma właśnie Federer. Tylko raz grali jednak przeciwko sobie na trawie – dwa lata temu w półfinale Wimbledonu dość pewnie triumfował również Szwajcar. – Zawsze gramy przeciwko sobie znakomite spotkania. Novak to wielki mistrz, wie jak wygrywać największe imprezy, jest przyzwyczajony do walki o najcenniejsze trofea. Ja jednak w ciągu tego turnieju świetnie prezentuję się pod ogromną presją i mam nadzieję, że w niedzielę rozegram swój najlepszy mecz – zakończył Federer.


Wyniki

Półfinały singla:

Novak Djoković (Serbia, 1) – Grigor Dimitrow (Bułgaria, 11) 6:4, 3:6, 7:6(2), 7:6(7)

Roger Federer (Szwajcaria, 4) – Milos Raonic (Kanada, 8) 6:4, 6:4, 6:4