Roland Garros: zmiana warty

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: własne/rolandgarros.com, foto: AFP

Michael Llodra przegrał w pierwszej rundzie paryskiego turnieju z Fernando Verdasco i chociaż na pozostałych arenach działo się wiele innych, ciekawszych rzeczy, ten dzień i tak należy do niego, bo dla 34-letniego Francuza był to ostatni w karierze singlowy mecz na kortach Rolanda Garrosa. Tak się złożyło, że kiedy jeden wspaniały sportowiec żegnał się z tenisem, świat poznawał kolejnego, który może stać się gwiazdą. Ma 19 lat, nazywa się Laurent Lokoli i mało o nim wiadomo. Jak na razie.

Grigor Dimitrow to kolejny młody i utalentowany tenisista, należący do grona tych, którzy mieli popsuć plany głównym faworytom imprezy. I podobnie jak chociażby Kei Nishikori, szybko padł, rażony przez o dwanaście lat starszego Ivo Karlovicia. Od początku jasne było, że tego typu mecz będzie wojną na serwisy, a ten, który znajdzie sposób na zaskoczenie rywala returnem, wygra. Bułgar nie znalazł. Ba, miał tylko jedną jedyną szansę, aby Chorwata przełamać. Karlović trafiał pierwszym podaniem nie tak znowu często, ale wygrywał po nim już zdecydowaną większość punktów. Dimitrow nie był tak groźny. Jedno przełamanie w pierwszym secie, jedno w drugim i wygrany tie break dały awans Karloviciowi, a Bułgar wypadł z rozgrywki.

""
(źródło: AFP)

Ostatni
Dziś po raz ostatni w grze pojedynczej na paryskich kortach można było zobaczyć w akcji Michaela Llodrę. W singlu wielkiej roli nie odegrał, chociaż pięć turniejowych zwycięstw i 21. miejsce na świecie nie jest czymś, czym nie należy się chwalić, ale prawdziwym mistrzem był w deblu. Jest! Bo przecież wciąż w Paryżu gra – w deblu z Nicolasem Mahut, z którym rok temu dotarł do finału, i w mikście z Amandine Hesse. Llodra ma bogatą kolekcję deblowych tytułów – wygrał 26 turniejów, w tym trzy wielkoszlemowe. Do tego dorzucił kolejne 22 finały, w tym dwa następne wielkoszlemowe. Najwspanialsze tenisowe chwile przeżywał w duecie z Fabricem Santoro, a potem Arnaud Clement. Ten drugi pojawił się dziś na korcie numer 1 i podczas pożegnalnej ceremonii wraz z tysiącami kibiców oklaskiwał karierę wzruszonego przyjaciela.

""
(źródło: AFP)

W takich momentach na myśl nasuwa się pytanie, ilu jeszcze tak pięknie grających tenisistów z tak zwanej „starej gwardii” pozostało i ilu pozostanie na kolejne miesiące? Tommy Haas ma już 36 lat, w rankingu jest jednak ciągle wysoko, bo na osiemnastym miejscu. Dzisiaj przegrał z kontuzją ramienia i ze zwieszoną głową skończył mecz z Jurgenem Zoppem, mimo że prowadził 5:2. – Poczułem coś w ramieniu przy jednym uderzeniu i wiedziałem, że to koniec. Nie mogłem wykonywać ruchu, zapewniającego odpowiednią siłę i nie czułem się dobrze. Nikt nie zna swojego ciała tak dobrze, jak ty sam, więc może z zewnątrz trudno to zrozumieć. Ja wiedziałem, że coś jest nie tak – wyjaśnił Haas i odniósł się także do swojej przyszłości: – Jeśli to będzie tak dalej wyglądało, to kto wie? Trudno jest to ciągnąć, widząc nieustannie lekarzy wokół siebie i walczyć o to, aby móc zagrać tu czy tam albo po prostu dokończyć mecz. Zobaczymy. To frustrujące.

Kontuzja wyeliminowała z gry także Nicolasa Almagro, który był na wczesnym kursie kolizyjnym z Rafaelem Nadalem. O tyle to istotne, że niżej notowany z Hiszpanów dokonał w tym roku nie lada sztuki. Nie dość, że po raz pierwszy w jedenastym meczu pokonał Rafę, to na dodatek zrobił to w Barcelonie, gdzie był on niekwestionowanym królem. Sporo kibiców już sobie ostrzyło zęby na ich pojedynek w czwartej rundzie. Jack Sock prowadził 5:0, kiedy Almagro powiedział „dość” i zszedł z kortu z powodu urazy lewej stopy.

Faworyci dziś nie zawodzili. David Ferrer, Andy Murray czy Richard Gasquet planowo wygrali mecze. Jedynie Szkot zgubił po drodze seta z Andriejem Gołubiewem, ale dopiero przy prowadzeniu 2-0. Hiszpan wypunktował Igora Sijslinga, a Francuz uporał się z wiecznym buntownikiem Bernardem Tomicem.

Nowa gwardia?
Ci, co wytrwali do końca, mieli być może okazję podziwiać wschodzącą gwiazdę francuskiego tenisa. Podczas gdy Llodra wiesza rakietę na kołku, 19-letni Laurent Lokoli właśnie pokazał się światu. Wiadomo o nim na razie niewiele, ale podobno jest jeszcze zabawniejszy niż Gael Monfils. Na korcie prezentuje się równie szalenie jak on. Nie brak mu odwagi, świetnie operuje zagraniami z głębi kortu, biega do siatki i nierzadko wybiera niekonwencjonalne uderzenia. Gubi koncentrację, jednak brak doświadczenia go usprawiedliwia. Lokoli dostał „dziką kartę”, ale nie do głównej drabinki, a do eliminacji. I udowodnił, że na nią zasłużył, pokonując trzech wyżej notowanych tenisistów. Zresztą, ciężko było trafić na kogoś plasującego się niżej, skoro Francuz zajmuje dopiero 406. miejsce i na co dzień grywa w challengerach albo nawet futuresach.

"" 
(źródło: AFP)

Porwał publiczność, wygrywając pierwszego seta z 64. na świecie Stevem Johnsonem. A potem zrobił coś, co ciężko wytłumaczyć, chociaż z pomocą znowu może przyjść brak doświadczenia. W drugim i trzecim secie odskakiwał na prowadzenie 4:0 (co oznacza podwójne przełamanie) i w obu przypadkach jakimś cudem tę przewagę trwonił! O ile, za pierwszym razem nie kosztowało go to zbyt wiele, bo domknął partię w tie breaku, o tyle za drugim już tak. Lokoli nie wykorzystał meczbola przy stanie 5:3 i tym razem w dodatkowej rozgrywce górą był już Johnson. Mowa ciała Francuza mówiła jednoznacznie, że zapasy energii są już na wyczerpaniu. Amerykanin zdobył jedno przełamanie w czwartym secie i wyrównał stan meczu. W piątym znów odebrał serwis rywalowi i odskoczył na 3:1. W tym momencie nad 19-latkiem zlitowała się natura. Nad Paryżem zrobiło się już na tyle ciemno, że mecz został przerwany, co będącemu bez sił Francuzowi może przywrócić nadzieje na sukces. O wszystkim przekonamy się jutro, ale jakim wynikiem by ten mecz się nie zakończył, pewne jest, że o Laurent Lokolim jeszcze usłyszymy.

A na koniec dla tych, co znają francuski, ale i dla tych co nie znają, wzruszające pożegnanie Michaela Llodry.


Wyniki

Pierwsza runda singla:
David Ferrer (Hiszpania, 5) – Igor Sijsling (Holandia) 6:4, 6:3, 6:1
Andy Murray (Wielka Brytania, 7) – Andriej Gołubiew (Kazachstan) 6:1, 6:4, 3:6, 6:3
Ivo Karlović (Chorwacja) – Grigor Dimitrov (Bułgaria, 11) 6:4, 7:5, 7:6(4)
Richard Gasquet (Francja, 12) – Bernard Tomic (Australia) 6:2, 6:1, 7:5
Jurgen Zopp (Estonia) – Tommy Haas (Niemcy, 16) 2:5 i krecz Haasa
Kevin Anderson (RPA, 19) – Stephane Robert (Francja) 7:5, 6:3, 6:4
Jack Sock (USA) – Nicolas Almagro (Hiszpania, 21) 5:0 i krecz Almagro
Gael Monfils (Francja, 23) – Victor Hanescu (Rumunia) 6:2, 4:6, 6:4, 6:2
Fernando Verdasco (Hiszpania, 24) – Michel Llodra (Francja) 6:2, 7:6(4), 7:6(3)
Philipp Kohlschreiber (Niemcy, 28) – Pere Riba (Hiszpania) 7:5, 6:4, 6:1
Andreas Seppi (Włochy, 32) – Santiago Giraldo (Kolumbia) 6:3, 7:5, 6:3
Juan Monaco (Argentyna) – Lucas Pouille (Francja) 6:3, 6:1, 6:4
Jan-Lennard Struff (Niemcy) – Albano Olivetti (Francja) 6:1, 6:4, 6:4
Denis Istomin (Uzbekistan) – Serhij Stachowski (Ukraina) 6:3, 6:4, 2:6, 6:3
Andreas Haider-Maurer (Austria) – Daniel Brands (Niemcy) 4:6, 4:6, 6:2, 6:3, 6:4
Dustin Brown (Niemcy) – Marinko Matosević (Australia) 7:6(5), 6:4, 6:7(1), 7:5
Carlos Berlocq (Argentyna) – Lleyton Hewitt (Australia) 3:6, 6:2, 6:1, 6:4
Steve Johnson (USA) – Laurent Lokoli (Francja) 4:6, 6:7(7), 7:6(3), 6:3, 3:1 mecz przerwany
Simone Bolelli (Włochy) – Andrea Arnaboldi (Włochy) 6:4, 6:4, 6:2
Pablo Cuevas (Urugwaj) – Matthew Ebden (Australia) 6:1, 6:2, 6:3
Dusan Lajović (Serbia) – Federico Delbonis (Argentyna) 6:3, 6:2, 6:3
Axel Michon (Francja) – Bradley Klahn (USA) 6:1, 6:7(4), 5:7, 6:1, 6:4