Australian Open: pięciosetówka z dwucyfrowym finiszem

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: , foto: AFP

33. raz zagrają ze sobą Roger Federer i Rafael Nadal. Czy tenisiści, którzy znają się jak łyse konie, są w stanie jeszcze czymś zaskoczyć siebie i nas? 

Na palcach jednej ręki można policzyć pojedynki, w których same nazwiska zawodników już wystarczają za zapowiedź. Bezpośrednia rywalizacja Rafaela Nadala i Rogera Federera od lat przyciąga wszystkich sympatyków tenisa. Powód jest prosty: ta dwójka trzydziestoma dwoma poprzednimi spotkaniami udowodniła, że jest gwarantem tenisa na najwyższym poziomie. Że nie zagrają meczu do jednej bramki, który zamknie się w godzinie. I że nawet gdyby coś im dolegało, na te kilka godzin zapomną o tym, zacisną zęby i zrobią wszystko, aby nikt z oglądających nawet nie pomyślał, że grają z bólem.

Obserwując pojedynki Rafy z Rogerem można odnieść wrażenie, że dla nich pojęcie „granica” nie istnieje. Dobiegają do piłek, do których dobiec się nie da, odgrywają w sposób, w jaki odegrać się nie da, wytrzymują wymiany, jakich wytrzymać się nie da. Czy są jeszcze w stania nas czymś zaskoczyć? A może powinniśmy zapytać, czy w ogóle chcemy, żeby nas czymś zaskakiwali? Przecież tak jak jest, jest dobrze. Takich właśnie pojedynków od nich oczekujemy. Nic nie zmieniajcie!

Siebie nawzajem zaskoczyć już warto, ale i o to jest niezwykle ciężko. Bo co tu zmienić i jak zmienić, kiedy grało się z kimś 32 razy? Fakt, że obaj znają się tak dobrze dodaje jednak tym pojedynkom jeszcze więcej kolorów, bo Roger często wie, czego może się spodziewać ze strony Rafy, a Rafa wie, czego oczekiwać od Rogera. I grają, i grają, i grają.

Jutrzejszy półfinał będzie ich 33. meczem. Ostatnie lata to dominacja Hiszpana. Szwajcar po słabszym okresie i spadku w rankingu powraca jak nowonarodzony. W Melbourne gra świetnie. W pojedynkach z Jo-Wilfriedem Tsongą i Andym Murrayem stracił łącznie tylko jednego seta i to na własne życzenie, nie wykorzystując dwóch meczboli ze Szkotem w tie breaku. Ma 32 lata, ale tak umiejętnie przygotowuje się do sezonu, że wiek w ogóle mu nie przeszkadza. Wydaje się, że to najgroźniejszy Federer od wielu miesięcy i po czterech zeszłorocznych wygranych Nadala, w których Hiszpan stracił zaledwie seta, ten pierwszy bój 2014 roku może być i powinien być dużo bardziej zacięty. Cztery sety to minimum, ale miejmy nadzieje – abstrahując od sympatii kibiców – że będziemy świadkami pięciosetówki z dwucyfrowym finiszem. Takie pojedynki zostają w pamięci.