Wielka niewiadoma

/ Michał Jaśniewicz , źródło: australianopen.com/atptour.com/własne, foto: australianopen.com

Po raz pierwszy od 2005 roku w wielkoszlemowym finale nie zagra ani Roger Federer ani Rafael Nadal. O swój pierwszy triumf w Australian Open jutro o godzinie 9:30 rano (czasu w Polsce) na Rod Laver Arena walczyć będą rozstawiony z numerem trzecim Novak Djokovic oraz rewelacja imprezy, nierozstawiony Jo-Wilfred Tsonga.

W 2005 roku w finale Austalian Open Marat Safin pokonał w czterech setach Lleytona Hewitta. Od tego czasu wielkoszlemowe triumfy święcili tylko Roger Federer oraz Rafael Nadal. Jasne już jest, że po trzech latach ta monotonia zostanie przerwana, gdyż zarówno Szwajcar, jak i Hiszpan przegrali swoje mecze półfinałowe.

Pogromcą Rogera Federera okazał się Novak Djokovic. Serb od ubiegłego roku czyni ogromne postępy. W 2007 roku wygrał on pięć turniejów ATP, w tym między innymi Masters Series w Miami oraz Toronto, był również w półfinałach Wimbledonu i Roland Garros, a przede wszystkim w finale US Open, gdzie w trzech setach uległ Federerowi. Do tegorocznego Australian Open Novak Djokovic przygotował wyborną formę, w drodze do finału nie stracił nawet jednego seta, eliminując między innymi faworyta gospodarzy Llyetona Hewitta, Hiszpana Davida Ferrera oraz w półfinale wspomnianego już Federera.

W dniu finału Novak Djokovic będzie miał dokładnie 20 lat oraz 250 dni i w przypadku triumfu będzie trzecim kolejnym najmłodszym triumfatorem Australian Open, ustępując w tym zestawieniu Matsowi Wilanderowi i Stefanowi Edbergowi. Już teraz Serb jest szóstym najmłodszym finalistą tej imprezy. Jo-Wilfred Tsonga jest natomiast trzynastym najmłodszym finalistą imprezy w Melbourne, a ma szansę stać się ósmym najmłodszym zwycięzcą.

23-letni Francuz w tegorocznym Australian Open gra kapitalnie, już w pierwszym dniu imprezy sprawił dużą niespodziankę, eliminując nadzieję brytyjskiego tenisa, Andy Murraya. W kolejnych meczach Tsonga grał jeszcze lepiej, pokonując kolejno Sama Warburga, Guillermo Garcię-Lopeza, swojego wyżej notowanego rodaka Richarda Gasqueta, Rosjanina Michaiła Jużnego, a w półfinale pokazał magiczny tenis w rywalizacji z Rafaelem Nadalem, oddając Hiszpanowi tylko siedem gemów!

Jeszcze w ubiegłym roku Jo-Wilfred Tsonga startował w challengerach i futersach, wygrywając pięć imprez niższej rangi. W wielkim tenisie Francuz zabłysnął na zeszłorocznym Wimbledonie, gdzie doszedł do czwartej rundy, przegrywając tam gładko z Richardem Gasquetem. Początek tego sezonu nie zapowiadał tak spektakularnej postawy Tsongi, co prawda rozpoczął od półfinału w Adelajdzie, gdzie w dwóch setach uległ Jarko Nieminenowi, ale tydzień później w Sydney już w pierwszej rundzie poległ z Andreasem Seppim.

Dla Jo-Wilfreda Tsongi jutrzejszy mecz będzie nie tylko pierwszym w karierze finałem wielkoszlemowym, ale w ogóle pierwszym finałem turnieju ATP. W historii tenisa było wcześniej dwóch tenisistów w podobnej sytuacji, ale w obu przypadkach miało to miejsce na kortach Roland Garros (Mats Wilander w 1982 oraz Gustavo Kuerten w 1997).

Wielką niewiadomą przebiegu jutrzejszego finału potęguje również fakt, że obaj tenisiści nigdy jeszcze ze sobą nie grali. Ostatni raz doszło do sytuacji, że dwaj zawodnicy pierwszy raz zmierzyli się ze sobą w wielkoszlemowym finale, w 2003 roku na nowojorskich korach Flashing Meadows, Andy Roddick pokonał wówczas Juana Carlosa Ferrero.