Wimbledon: Wielka Brytania odetchnęła

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: własne/wimbledon.org, foto: AFP

Strach zajrzał w oczy wszystkim Brytyjczykom, gdy Fernando Verdasco wygrał dwa pierwsze sety półfinału z Andym Murrayem. Szkot się wybronił, był lepszy w trzech kolejnych i to on zagra z Jerzym Janowiczem o finał.

Verdasco odżył. 29-letni Hiszpan po dwóch słabszych sezonach, ni stąd ni zowąd, znalazł się w ćwierćfinale Wimbledonu, osiągając najlepszy rezultat w tym turnieju. Ale nie przypadkowo, bo chociaż uniknął największych nazwisk, grał z kilkoma wymagającymi tenisistami. Wszystkich pokonał w trzech setach. Nie przestraszył się też Andy’ego Murraya, centralnego kortu i tłumu kibiców wspierających Szkota. Od początku grał z nim jak równy z równym, świetnie serwując, doskonale operując forhendem i wykorzystując możliwości, jakie daje mu fakt, że jest leworęczny.

Verdasco dużo częściej atakował, w wielu wymianach wyganiając Murraya pod płot. Miał sporo piłek wygrywających, ale i sporo niewymuszonych błędów. W najważniejszych momentach mylił się jednak Szkot. Faworyt gospodarzy miał w końcówce dwie szanse na przełamanie rywala, ale je zmarnował. Nieoczekiwanie chwilę później jedyną okazję dostał Hiszpan. Była ona od razu piłką setową, a Murray popełnił wówczas podwójny błąd serwisowy.

Widząc, że to nie przelewki, Szkot wziął się od początku drugiej partii do pracy. Szybko objął prowadzenie 3:1 i uspokoił zarówno siebie jak i londyńską publiczność. Chyba za bardzo, bo potem zaczęło się dziać coś przedziwnego. Verdasco nie tylko natychmiast odrobił stratę, ale i zdobył następnego breaka, wychodząc na 5:3. Gdy nie było wiadomo, co wyprawia Murray, Szkot nagle wypracował sobie dwie szanse na odrobienie strat. Widzowie nie wytrzymywali na krzesełkach, przez co Pascal Maria musiał raz po raz ich uspokajać i prosić o ciszę podczas wymian. Verdasco to wszystko wytrzymał i wygrał podanie oraz seta.

Strach zajrzał w oczy fanom Murraya. Szkot jeszcze nigdy nie miał takiej autostrady do finału Wimbledonu, a o krok od wyeliminowania go z imprezy był Fernando Verdasco. W trzecim secie Murray nie dał rywalowi żadnych szans, wygrywając do jednego. W czwartym Hiszpan wrócił do gry, znów świetnie rozrzucając przeciwnika po korcie. Szkot biegał od jednej bandy do drugiej, znikając co chwila z ekranu telewizora i wyciągał, co się dało, ale i tak nie uchroniło go to od poważnych kłopotów. Verdasco miał dwa break pointy na 2:0, dwa kolejne na 4:2. Murray się jednak obronił, a potem sam przełamał rywala i wygrał partię do czterech.

W decydującej partii Hiszpan walczył. Miał lepsze i gorsze momenty, ale walczył. Przy stanie 4:3 Szkot przegrał dwie pierwsze piłki przy swoim podaniu i Verdasco stanął przed wielką okazją. Do przełamania nie doszło. Ba, nawet break pointów Hiszpan nie miał, bo Murray wygrał wszystkie kolejne punkty w gemie. Z każdą chwilą wydawało się, że Szkot jest jednak pewniejszy i bliższy sukcesu. Nie trzeba było długo czekać na potwierdzenie. Przełamał Hiszpana w jedenastym gemie. W dwunastym skończył mecz. Wielka Brytania odetchnęła.

Tym samym w piątek to Andy Murray będzie rywalem Jerzego Janowicz w walce o finał.
 


Wyniki

Ćwierćfinał singla:
Andy Murray (Wielka Brytania, 2) – Fernando Verdasco (Hiszpania) 4:6, 3:6, 6:1, 6:4, 7:5