W rodzinnym mieście Hewitta

/ Michał Jaśniewicz , źródło: atptennis.com/tennis.com.au, foto: atptennis.com

Adelajda będzie pierwszy przystankiem tenisistów w ramach cyklu Australian Open Series, tydzień później rozegrane zostaną jeszcze zawody w Sydney, a od czternastego stycznia kulminacja zmagań, czyli wielkoszlemowy turniej rozgrywanym w Melbourne Park. Panie w ramach tego samego cyklu rozpoczęły dziś rywalizację w Gold Coast, a od siódmego stycznia grać będą w Hobart oraz podobnie jak panowie w Sydney.

Turniej w Adelajdzie rozgrywany jest już od trzydziestu czterech lat, a jego pierwszym triumfatorem był Amerykanin Dick Stockton. Później triumfowali tu jeszcze między innymi Mark Woodforde, Goran Ivanisević, Jewgieni Kafielnikow, czy Jimi Courier. Symbolem tej imprezy na przełomie wieków był jednak Lleyton Hewitt, który z Adelajdy pochodzi. Wygrał on tutaj też swój pierwszy turniej w karierze, a miało to miejsce równo dziesięć lat temu. Hewitt zwyciężał tu jeszcze w 2000 roku, a w 1999 był w finale. Od 2001 roku nie udało mu się jednak dojść dalej niż do ćwierćfinału (w latach 2002-2004 nie grał w ogóle). W minionym sezonie zawody w Adelajdzie rozgrywane były według eksperymentalnego systemu „round robin”, który ostatecznie upadł po niespełna pół roku. Dla Hewitta ten specyficzny rodzaj rozgrywki okazał się nieszczęśliwy, gdyż po przegraniu z Igorem Kunitynem nie wyszedł z grupy.

W rozpoczynającym się jutro turnieju Hewitt będzie rozstawiony z numerem pierwszym i kibice liczą, że powtórzy swoje osiągnięcia z 1998 oraz 2000 roku. Najgroźniejszymi przeciwnikami Australijczyka wydają się być tenisiści z Francji, na czele z turniejową dwójką, Paulem Henri-Mathieu. Tenisista ten ma za sobą bardzo udany sezon, wygrał dwa turnieje (w Casablance oraz Gstaad), był także w finale zawodów w Moskwie. Dzięki tym i jeszcze kilku innym świetnym rezultatom przez rok awansował w rankingu ATP z pięćdziesiątej piątej na dwudziestą piątą pozycję, a na przełomie października i listopada był nawet dziewiętnasty. W Adelajdzie Mathieu zagra po raz trzeci, nigdy nie wygrał w tym turnieju więcej niż jednego spotkania, a w zeszłym roku podobnie jak Hewitt nie wyszedł z grupy.

Innymi tenisistami francuskimi, którzy w Adelajdzie mogą sporo namieszać, będą Gilles Simon oraz Jo-Wilfred Tsonga. Obaj to gracze, którzy stali się odkryciami minionego sezonu. Simon wygrał w nim swój pierwszy turniej ATP Toru w karierze, miało to miejsce w lutym w Marsylii, a we wrześniu zwyciężył jeszcze na kortach ziemnych w Bukareszcie. Tsonga co prawda wygranym turniejem nie może się jeszcze poszczycić, ale na przestrzeni roku awansował z dwieście dwunastej na czterdziestą trzecią pozycję. Największym osiągnięciem czarnoskórego Francuza była natomiast czwarta runda Wimbledonu.

W Adelajdzie wystąpi również kilku doświadczonych francuskich graczy, mowa o Sebastianie Grosjeanie, Michaelu Llodrze oraz Julianie Benneteau. Wśród pretendentów spoza tego kraju należy natomiast wspomnieć o rozstawionym z numerem trzecim Finie Jarko Nieminenie oraz Czechy Radku Stepanku.

Największym nieobecnym w Next Generation Adelaide International będzie zaś obrońca tytułu, Novak Djokovic. Serb nowy sezon postanowił rozpocząć od nieoficjalnych mistrzostw świata par mieszanych, rozgrywanego również w Australii, Pucharu Hopmana.

Pula nagród imprezy w Adelajdzie wynosi 465 tysięcy dolarów, z czego triumfatorowi przypadnie 64 800, a także 175 punktów do rankingu ATP. W turnieju głównym wystąpi trzydziestu dwóch tenisistów, „dzikie karty” rozdane zostały trójce reprezentantów gospodarzy, Robertowi Smeetsowi, Josephowi Sirianniemu oraz Chrisowi Guccione. Zdecydowanie największe nadzieje towarzyszą występowi temu ostatniemu, który w ubiegłym sezonie doszedł w Adelajdzie do finału, w dalszej części sezonu tak spektakularnych wyników Guccione już jednak nie osiągał.