Fed Cup: tylko Radwańska nie zawidoła

/ Michał Jaśniewicz , źródło: fedcup.com, foto: AFP

Fatalnie rozpoczął się dla polskich tenisistek turniej Fed Cup, rozgrywany w izraelskim Eliat. Nasze tenisistki przegrały pierwszy mecz z Bułgarią 1:2 i znacząco zmniejszyły swoje szanse na awans do play-offów o II Grupę Światową.

W Eliat gra piętnaście drużyn z I grupy strefy euro-afrykańskiej. Podzielone one zostały na cztery grupy, z której tylko zwycięzca przechodzi do decydującej fazy turnieju. Ostatnie drużyny z każdej grupy walczyć będą musiały o utrzymanie.

Polki, z Agnieszką Radwańską na czele, przyjechały do Izraela z myślą walki o powrót do II Grupy Światowej. Nasza najlepsza tenisistka nie zawiodła, niestety w jej ślady nie poszły koleżanki z reprezentacji.

Najwięcej emocji przyniósł pierwszy mecz, niestety bez happy end’u dla nas . Debiutująca w Fed Cup Magda Linette (171 WTA) spotkała się z Elitsą Kostową (209 WTA). 38 miejsc różnicy w rankingu na korzyść Polki, nie przełożyło się na końcowy wynik. Niespełna 21-letnia Bułgarka wygrała 6:4, 4:6, 7:6(5).

W drugim spotkaniu spotkały się liderki obu ekip. Tegoroczna ćwierćfinalistka Australian Open, Agnieszka Radwańska nie rozczarowała i pewnie pokonała zeszłoroczną półfinalistkę Wimbledonu, Cwetanę Pironkową 6:2, 6:4.

Tym samym o końcowym rozstrzygnięciu miał zadecydować pojedynek deblowy, którego zdecydowanymi faworytkami wydawały się Klaudia Jans i Alicja Rosolska. Bułgarki reprezentowały Pironkowa, a także 36-letnia Magdalena Malejewa, która wyczynową karierę zakończyła sześć lat temu i od tego czasu nie grała zarówno w turniejach WTA, jak i Fed Cup. Powrót dla byłej czwartej rakiety świata okazał się nadzwyczaj udany, gdyż w parze ze swoją młodszą rodaczką , rozbiły one polskie deblistki 6:1, 6:3.

W czwartek Polki zmierzą się z Izraelkami. Dziś gospodynie całego turnieju pewnie pokonały Luksemburg 3:0.

Polska – Bułgaria 1:2
Magda Linette – Elitsa Kostowa 4:6, 6:4, 7:6(5)
Agnieszka Radwańska – Cwetana Pironkowa 6:2, 6:4
K. Jans, A. Rosolska, – M. Malejewa, C. Pironkowa 1:6, 3:6