Puchar Hopmana: szósty triumf Amerykanów!

/ Tomasz Krasoń , źródło: hopmancup.com, foto: AFP

Amerykanie po raz szósty w historii sięgnęli po Puchar Hopmana! Bethanie Mattek-Sands i John Isner pokonali w finale Justine Henin i Rubena Bemelmansa, ale o losach tytułu musiał zadecydować mikst. Wyraźnie lepsi okazali się w nim Amerykanie i to oni mogli cieszyć się z wywalczenia diamentowych piłek.

Belgowie dopiero wczoraj dowiedzieli się, że wystąpią w finale Pucharu Hopmana. Pierwotnie miejsce w finale mieli zagwarantowane Serbowie, ale musieli je zwolnić ze względu na kontuzję mięśni brzucha Any Ivanović. Henin i Bemelmans przystąpili więc to decydującej potyczki i rozpoczęli ją w świetnym stylu.

Wszystko za sprawą Justine Henin. Była liderka rankingu WTA nie zawiodła i pokonała Bethanie Mattek-Sands. Spotkanie, a zwłaszcza jego pierwsza partia, miało dziwny przebieg. Obie tenisistki wygrały swoje pierwsze gemy serwisowe, ale później żadna z pań nie utrzymała serwisu przez kolejnych… osiem gemów. Niemoc jako pierwsza przełamała Amerykanka, ale chwilę w jej ślady poszła Belgijka i konieczne stało się rozegranie tie breaka. Trzynastego gema lepiej rozpoczęła Mattek-Sands, ale Henin od stanu 3-5 wygrała 5 z 6 kolejnych akcji i zwycięsko zakończyła tę część gry. Siedmiokrotna mistrzyni imprez wielkoszlemowych gonić musiała również w drugim secie. Amerykanka prowadziła już bowiem 3:1, ale Henin zdobyła pięć kolejnych gemów i triumfowała 6:3.

„Zaczęłam wolno, ale czułam się dobrze. Nie byłam wystarczająco agresywna przy serwisie, a swój tenis zaczęłam grać dopiero, gdy zrobiło się 1:3 w drugim secie” – powiedziała Henin. „Odpoczywałam w pokoju, ćwiczyłam na siłowni. Nie planowałam gry w tenisa. Byłam w pokoju, gdy Carlos [Rodriguez] powiedział mi, że mam zagrać dzisiaj w finale. Myślę, że to trochę dziwne, ponieważ psychicznie byłam już przygotowana na niedzielną podróż do Melbourne” – dodała Belgijka.

Zwycięstwo Henin było niezwykle ważne dla Belgów, biorąc pod uwagę, iż ich singlista, Ruben Bemelmans, nie był faworytem spotkania z Johnem Isnerem. I faktycznie to Amerykanin został zwycięzcą spotkania mężczyzn. W pierwszym secie wyszedł na prowadzenie 3:1 i swobodnie utrzymał przewagę do końca seta. Scenariusz ten powtórzył się w drugiej odsłonie, kiedy to Isner zdobył breaka już w pierwszym gemie. Po równej godzinie gry 25-letni Amerykanin triumfował 6:3, 6:4.

Zagrałem roztropnie: serwowałem dobrze, a gdy miałem swoje szanse, wykorzystywałem je. Dobrze, że zakończyłem ten mecz po godzinie, gdyż zaoszczędziłem więcej sił na grę mieszaną” – mówił po mecz Isner.

I to właśnie gra mieszana zadecydowała o losach 23. edycji Pucharu Hopmana. Amerykanie nie dali Belgom żadnych szans. W pierwszej partii triumfowali pewnie 6:1. Druga była niewiele bardziej wyrównana, gdyż Henin i Bemelmans zdołali zdobyć zaledwie trzy gemy.

Dla USA jest to szóste zwycięstwo w Pucharze Hopmana, dzięki czemu są najbardziej utytułowaną drużyną w historii tych rozgrywek. Dotychczas w nieoficjalnych mistrzostwach świata par mieszanych triumfowali: Chandra Rubin i Justin Gimelstob (1997), Serena Williams i James Blake (2003), Lindsay Davenport i James Blake (2004), Lisa Raymond i Taylor Dent (2006), Serena Williams i Mardy Fish (2008).

USA – Belgia 2:1
Bethanie Mattek-Sands (USA) – Justine Henin (Belgia) 6:7(6), 3:6
John Isner (USA) – Ruben Bemelmans (Belgia) 6:3, 6:4
J. Isner, B. Mattek-Sands (USA) – R. Bemelmans, J. Henin (Belgia) 6:1, 6:3