Problemy Shahar Peer wynikające z jej narodowości wydają się nie mieć końca. Przez ostatnie 2 lata jej występom w Auckland towarzyszyły protesty nowozelandzkich aktywistów z Johnem Minto na czele. Zapowiada on demonstrację także podczas zbliżającego się turnieju ASB Tennis Classic, pomimo że 23-letniej Izraelki… nie ma na liście startowej.
Minto po raz pierwszy dał o sobie znać w 2009 roku. Uznał wówczas, iż Peer, jako członkini armii Izraela (w kraju tym jest powszechny obowiązek służby wojskowej, również dla kobiet) nie powinna grać w turnieju tenisowym, obarczając ją pośrednio winą za konflikt zbrojny w Strefie Gazy. „Moje działania nie mają nic wspólnego z polityką. Jestem przede wszystkim tenisistką” – broniła się wówczas Peer.
Jej tłumaczenia na niewiele się zdały. W kolejnym sezonie w Auckland doszło do jeszcze większego skandalu. Trzeciego dnia protestu grupa Nowozelandczyków z Minto na czele została aresztowana. Na aktywistów nałożony został zakaz zbliżania się do kompleksu tenisowego na odległość mniejszą niż 500 metrów.
Nauczona przykrymi doświadczeniami Peer postanowiła zmodyfikować swój kalendarz startów i rozpocząć sezon w Brisbane. Nie przekonuje to jednak Minto, który spodziewa się, iż Izraelka w ostatniej chwili otrzyma „dziką” kartę i pojawi się w Auckland.
„Ostatnim razem Peer została przedstawiona w mediach jako niewinna, apolityczna, młoda tenisistka, której agresywni manifestanci utrudniają wykonywanie zawodu” – napisał Minto w swoim oświadczenie. „Spodziewamy się, że w 2011 roku media odrobią pracę domową i przed jej przyjazdem przekażą Nowozelandczykom bardziej obiektywne informacje”.
Dyrektor turnieju ASB Tennis Classic zdementował informacje o ewentualnym uczestnictwie Peer w tych zawodach. Przyznał, iż jej nazwisko nie widnieje na liście startowej.
Represje, które dotykają Shahar Peer, mają miejsce nie tylko w Nowej Zelandii. Zawodniczka miała problemy z uzyskaniem wizy przed występ w Dubaju. W 2009 roku w ogóle nie wystąpiła w turnieju, a w 2010 jej mecze, nawet ten półfinałowy, odbywały się na bocznych kortach. W sprawie tej interweniowały władze WTA, które ukarały organizatorów i zagroziły, że kolejne tego typu działania zakończą się odebraniem licencji.