Wimbledon: Nadal potwierdza dominację

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: wimbledon.org, foto: AFP

Tak jak przed dwoma laty, tak i teraz Rafael Nadal w przeciągu miesiąca dołożył do swojego imponującego koszyka zwycięstw kolejne dwie cenne wygrane. Cztery tygodnie po triumfie na Roland Garros, Hiszpan okazał się najlepszy na Wimbledonie, zdobywając swój drugi wielkoszlemowy tytuł w Londynie, a ósmy w karierze. W finale po dobrym meczu pokonał 6:3, 7:5, 6:4 Tomasa Berdycha, dla którego dwutygodniowa przygoda przy Church Road była największym sukcesem w karierze.

Mimo porażki w trzech setach 4. dzień lipca 2010 roku pozostanie w pamięci Tomasa Berdycha jako jeden z najszczęśliwszych w karierze. Czech nie zaprezentował takiego tenisa jak chociażby w pojedynku z Rogerem Federerem, ale swoją grą na pewno udowodnił, że na finał w pełni zasłużył. Rafael Nadal udowodnił z kolei, że nie przypadkowo jest światowym numerem 1. Podczas ostatnich dwóch tygodni Hiszpan miał kilka trudnych momentów, ale dziś był szaleńczo skuteczny, bezwzględnie wykorzystując niemal każdą najmniejszą niedokładność swojego rywala. Mimo wyrównanego meczu, w którym popełnił więcej niewymuszonych błędów, notując nieznaczną przewagę w uderzeniach kończących, wiedział, kiedy przycisnąć. Maksymalnie skoncentrowany w kluczowych momentach sięgał po swoje najlepsze zagrania i punktował bezradnego Berdycha, kończąc mecz kapitalnym passing shotem – jednym z wielu dziś zaprezentowanych.  

Kibice z pewnością pamiętali ostatnie dwa niezwykle emocjonujące finały, do wyłonienia których potrzebne było pięć setów. Czy dziś liczyli na powtórkę? Może po cichu tak, ale z pewnością zdawali sobie sprawę, że mimo świetnej formy Tomasowi Berdychowi ciężko będzie przeciwstawić się doświadczonemu i znajdującemu się również w dobrej dyspozycji Nadalowi. I tak było. Hiszpan nie wypuścił szansy z rąk, chociaż obaj mecz zaczęli spokojnie. Zdając sobie sprawę z wagi spotkania, chcieli wejść w uderzenie i przez pierwsze minuty badali się nawzajem. Berdych rozpoczął od wygrania serwisu na sucho, chwilę potem Nadal odpowiedział tym samym. Prezentowali wysoki poziom, popisując się co jakiś czas kończącymi uderzeniami i prawie w ogóle się nie myląc. I tak sobie grali do stanu 3:3, a potem Hiszpan wrzucił szósty bieg. Przełamał rywala, dołożył własne podanie, a po chwili znów przełamał rywala i było po secie. Nadal imponował skutecznością serwisu, przegrywając tylko cztery punkty we własnych gemach. Czech nie był tak efektywny i musiał uznać wyższość faworyta.

W drugiej partii Bedych poprawił podanie, Nadal nieco obniżył loty i od razu mecz zrobił się jeszcze bardziej wyrównany. Na samym początku Hiszpan niemiłosiernie męczył się we własnym gemie, ale mimo kilku break pointów utrzymał podanie. W grze zawodników pojawiło się więcej błędów, ale wciąż nie brakowało efektownych zagrań. Szczególnie w wykonaniu Nadala, który wielokrotnie urządzał sobie wycieczki do siatki, z których prawie wszystkie kończył sukcesem. Gdy wydawało się, że dojdzie do tie breaka, w dwunastym gemie Berdych nie wytrzymał napięcia. Zagrał słabiej, dał rywalowi jedyną okazję na breaka, a ten ją wykorzystał, wygrywającym tym samym całą partię.

Trzecia odsłona niewiele różniła się od poprzednich. Ku uciesze widzów znów więcej było uderzeń kończących niż niewymuszonych błędów. Berdych robił, co mógł, aby chociaż trochę zagrozić Nadalowi i wprowadzić w jego poczynania nieco nerwów. Hiszpan nie dał się jednak zaskoczyć. Musiał co prawda bronić jednego break pointa, ale zrobił to po mistrzowsku, nie pozwalając rywalowi na odzyskanie wiary i rozegranie się. Sam cierpliwie czekał na okazję. I doczekał się, podobnie jak w drugim secie, w kluczowym fragmencie. Przy stanie 4:5 Berdych przegrał dwa pierwsze punkty i Nadal wyczuł swoją szansę. Czech zdołał wygrać trzy następne piłki i mógł wyrównać na 5:5, ale Hiszpan nie wypuścił okazji. Mecz zakończył za pierwszym meczbolem, mijając Czecha bekhendowym krosem, po czym z radości padł na kort, a chwilę później zrobił fikołka.

Podczas ceremonii dekoracji obaj tenisiści byli uśmiechnięci. Nadal cieszył się z ósmego wielkoszlemowego triumfu i podkreślił, że konieczność opuszczenia Wimbledonu w zeszłym roku była jednym z najtrudniejszych momentów w jego karierze. Kłopoty są jednak za nim, a Hiszpan może się radować nie tylko z kolejnego triumfu, ale także z powiększenia przewagi w światowym rankingu. Zyskał następne dwa tysiące „oczek” i nad drugim od poniedziałku Novakiem Djokoviciem będzie miał aż 3840 punktów zapasu. Dzisiejszy mecz był jego czternastym z rzędu zwycięstwem na Wimbledonie. Ostatniej porażki doznał w finale 2007 roku, przegrywając z Rogerem Federerem. Od tamtego czasu przegrał tylko z… kontuzją.

Tomas Berdych też nie miał powodów do smutku, bowiem finał Wimbledonu to jego największy sukces w karierze, a biorąc pod uwagę półfinał na Roland Garros, śmiało można uznać tegoroczny sezon jego najlepszym. Czech awansuje na najwyższe jak dotąd 8. miejsce w rankingu.

Wynik finału:
Rafael Nadal (Hiszpania, 2) – Tomas Berdych (Czechy, 12) 6:3, 7:5, 6:4