Przez dziurkę od klucza (17): zjawisko, o które biją się trzy narody!

/ Anna Wilma , źródło: wimbledon.org, foto: wimbledon.org

Zapewne nikt nie zwróciłby większej uwagi na Dustina Browna, gdyby okazał się kolejnym Amerykaninem, Rosjaninem albo na przykład Australijczykiem, szturmującym czołową setkę światowego rankingu w wieku dwudziestu pięciu lat. Ale okazuje się, że posiadacz najbardziej imponujących dredów w ATP Tour gra w barwach Jamajki, gdzie tenis musi ustąpić takim sportom, jak piłka nożna i bobsleje. Jego wczorajsza porażka na kortach Wimbledonu z Jurgenem Melzerem była głośniejszym wydarzeniem niż zwycięstwo Michała Przysiężnego nad Ivanem Ljubiciciem! Od tego sezonu o Dustina Browna biją się trzy narody: Jamajczycy, Brytyjczycy i Niemcy! Dlaczego tak niepozorny tenisista z drugiej setki rankingu robi takie zawirowanie? Lektura poniższego wywiadu i krótka biografia póki co Jamajczyka powinna wszystko wyjaśnić! Zapraszamy.

Jakie są Twoje doświadczenia z pobytu tutaj w ostatnich dniach?

D.B.: Zdecydowanie miłe. Fajnie jest być w turnieju. Mam tu najlepszego przyjaciela, mamę, ciocię. Jest po prostu świetnie. Zamierzam tu pobyć jeszcze parę dni, potrenować, a potem wrócić do Niemiec.

Oczywiście dużo się mówi o Pucharze Davisa. Nie grałeś jeszcze dla żadnego państwa, prawda?

Grałem dla Jamajki w 2002, ale jestem pewien, że przerwa może wynosić 36 miesięcy, więc już w ogóle nie grałem w Pucharze Davisa. Tak, to jest jedno z tych pytań, które ostatnio często powraca. Ale chcę powiedzieć, że coś musi się wydarzyć ze strony LTA. Jeżeli są zainteresowani, powinni zrobić pierwszy krok. Bo teraz zmiana mojego obywatelstwa i otrzymanie brytyjskiego paszportu nie rozwiąże problemu. Więc definitywnie musiałbym otrzymać od nich propozycję, a potem zrobić jakieś posiedzenie.

Dziadek?

Tak, ze strony ojca.

Czy jesteś pozbawiony złudzeń wobec postawy Jamaican Tennis Authority? (jamajska organizacja zajmująca się tenisem – przyp. red.)

Powtarzam ciągle tę samą rzecz. Nie wykonują swojej pracy. Każdy to wie. Nie każdy wie, bo właściwie zacząłem grać w tych turniejach. W sumie po prostu się powtarzam. Oni nie wykonują swojej pracy i to jest straszne.

I nigdy nie dali ci żadnych funduszy?

Żadnych funduszy, żadnych trenerów, żadnej pomocy. Naprawdę nie pomaga mi e-mail który otrzymałem dwa dni temu o treści: "Gratulujemy ci dzikiej karty do Wimbledonu". Od zawsze pracowałem naprawdę ciężko, walczyłem z rodzicami i z wszystkim, że podążam we właściwym kierunku – nie muszę się kwalifikować, to dopiero mój drugi Wielki Szlem – pierwszym był Australian Open – i nagle otrzymujesz takiego maila od prezydenta. To brzmi jak coś w rodzaju: "Co chłopcy robicie w pracy?" Siedzimy i nic nie robimy. Jeżeli prezydent nie wie, co robi zawodnik numer jeden, to znaczy, że go to nie obchodzi.

Oczywiście wracamy do Cool Running i drużyny bobslejowej. Czy dużo jest sportów w Jamajce, których przedstawiciele muszą walczyć z przeciwnościami tak ciężko jak tenisiści?

Nie wiem, bo nie uprawiam żadnego innego sportu w Jamajce. Gram w tenisa. Oczywiście pokonałem wiele problemów przez lata. Teraz widzicie Usaina Bolta. Radzi sobie z nimi dobrze, tak sądzę. Mam na myśli, że jest rekordzistą świata, najszybszym żyjącym człowiekiem, więc na pewno ma z nimi dobrze. Nie wiem, nie ma nic, co mógłbym w związku z tym skomentować.

Jeżeli Federacja Jamajki naprawiłaby szkody, wyrządzone tobie i innym graczom, zdecydowałbyś się grac dla nich, czy szukałbyś…?

Cóż, na pewno wiele rzeczy musi się zmienić. Nie tylko chodzi tu o mnie. Wiecie, może mnie to obchodzić mniej i wtedy powiem "Ok, zabieram mój zespół, idę sobie i koniec". Ale po co pozwalać im iść dalej tą drogą? Kiedy ja będę coraz bliżej zakończenia kariery, może jakiś bardziej utalentowany gracz urodzi się na Jamajce w ciągu dwudziestu lat i przez ich system nie dostanie szansy. O to chodzi. Moim zdaniem, jedynym sposobem, żeby zmienić system, jest dobrze grać i wtedy ludzie słuchają.

Domyślam się, że może uda mi się zagrać w większej ilości turniejów w następnych miesiącach i może latach. Więc wszystko, co powiem, zależy od tego, jakie pytania zostaną zadane. Na pewno będę na nie odpowiadał i twierdził, że oni nie wykonują swojej pracy.

Więc gdybyś otrzymał propozycję z Wielkiej Brytanii, ale jak sądzę z niechęcią?

Zawsze zależy. Całe życie grałem dla Jamajki. Właściwie to cieszy mnie gra dla Jamajki. Byłbym też szczęśliwy, jeśli stałoby się tak, że byłbym radością dla Brytanii będąc jednym z ich najlepszych zawodników albo nawet numerem jeden. Ponieważ mógłbym grać dla Niemiec, bo moja mama jest Niemką, ja jestem Niemcem. Ale w Niemczech jestem numerem trzynaście, ten kraj ma dużo dobrych zawodników. Jamajka tylu nie ma. Jestem teraz jedyny. To jest właściwie bardzo miłe.

Startujesz w turnieju, widzisz jamajską flagę i wiesz, że ona jest wyłącznie dla ciebie, a nie dla dwudziestu innych chłopaków. To jest zdecydowanie bardzo miłe.

To wszystkie opcje. Jeżeli LTA wykona jakiś krok i zaproponuje mi rzeczy, które pomogą mi poprawić moją grę i wszystko wokół niej, aby uczynić mój tenis lepszym, na pewno się nad taką propozycją zastanowię. Nie dlatego, że w ogóle nie chcę grać dla Jamajki. Muszę po prostu rozkręcić moją karierę. Może mi pomóc słuchanie i patrzenie na to wszystko.

Dwadzieścia pięć lat to relatywnie późny wiek, żeby dokonać przełomu. Dlaczego chciałbyś powiedzieć, że to ten czas?

To jedna z wielu rzeczy. Nie pochodzę z tenisowej rodziny, więc wszystko musieliśmy robić od podstaw, na zasadzie prób i błędów. Robisz to? Robisz co innego? I potem coś robisz, okazuje się, że to działa, więc jest dobrze. Przez lata nie miałem swojego trenera. Tak naprawdę po raz pierwszy podróżuję na turniej z moim przyjacielem jako trenerem i moją mamą i ciocią jako moimi kibicami. Normalnie poznajesz innych chłopaków, oni przychodzą oglądać twoje mecze, ty oglądasz ich. Zaprzyjaźniacie się i wzajemnie wspieracie. 

Z drugiej strony – lepiej teraz niż nigdy.

Czy jako dziecko uprawiałes inne sporty?

Kiedy byłem młody, to właściwie robiłem wszystko, bo byłem bardzo aktywny. To była piłka nożna, soccer, judo, pływanie, tenis i właściwie więcej niż jedna rzecz w ciągu dnia. Potrafiłem z treningu judo iść pływać, a potem jeszcze trenować tenis. Wracałem do domu i byłem tak zmęczony, że od razu szedłem spać, co moi rodzice rozumieli.

Co będziesz teraz robił?

Pewnie spędzę jeszcze kilka dni w Londynie. Tu będę trenisował. Nie widzę moich przyjaciół tak często. Spędzę też czas z rodziną. Potem wrócę do Niemiec na challegera na mączce, następnie do Stanów na turniej w Newport, a potem znowu do Niemiec na turniej ATP w Stuttgarcie.

Czy jest w tobie coś z typowego Niemca?

Zawsze jestem punktualny, nienawidzę, gdy ludzie się spóźniają. Zawsze tak było – mój zegarek w telefonie jest przestawiony o dziesięć minut do przodu, więc nigdzie się nie spóźnię.

Tylko to?

Tak. I jeszcze mój wygląd (śmiech).

Dustin Brown urodził się 8 grudnia 1984 w niemieckim Celle. Jego matka, Inge, jest Niemką, natomiast ojciec, Leroy, Jamajczykiem. Ma dwóch przyrodnich braci, Steve’a i Deana. Jego dziadkowie ze strony ojca są Brytyjczykami. W Tourze gości od niedawna, ale już stał się bardzo barwną postacią. Jego przezwisko to "Dreddy" ze względu na okazałe dredy na głowie. Mówi po niemiecku, angielsku i jamajsku. U naszych zachodnich sąsiadów mieszkał do sierpnia 1996, kiedy to przeprowadził się na jamajską wyspę.

W życiu najbardziej inspirują go rodzice. Poza tenisem słucha muzyki, serfuje po internecie i ogląda filmy. Skończył wyższą szkołę. W pierwszych latach kariery występował w challengerach i futuresach na Jamajce, aż do roku 2004, kiedy zdecydował się na powrót do Niemiec. Trenuje w Hannowerze. Rodzice kupili mu camper vana, którym podróżował po Europie 2004 – 2007. Obecnie mieszka w niemieckim Winsen.

Tenisowa publiczność poznała Browna w lutym tego roku, kiedy dotarł do ćwierćfinału turnieju ATP w Johannesburgu, pokonując po drodze samych wyżej notowanych przeciwników. Obecnie puka już do pierwszej setki rankingu – jest na miejscu 102. Tym samym jest najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem w rankingu ATP w historii Jamajki. Jego jedyny rodak, który awansował do ćwierćfinału imprezy ATP, to Doug Burke, który dokonał tego w Wellington w 1989. W półfinale takich zawodów nikt z Jamajki jeszcze nigdy nie grał. Czy ten rekord padnie w tym sezonie? Sądząc po charakterze Browna, którego idolem jest… Marat Safin, wszystko jest możliwe!

Poprzednie meldunki zza kulis:
(16) Jak być rodzicem na Wimbledonie?
(15) Trzecie maleństwo Hewittów już w drodze!
(14) Telefon zatopiony w… toalecie!
(13) W cieniu piłki nożnej
(12) Mistrz  olimpijski z Vancouver chce grać w US Open!
(11) Kulisy wielkiego rozstania, powrót gwiazdy
(10) Niezwykła imitacja Nole!!!
(9)
Niesforne portfele, rekordowa Francesca
(8)
Karaoke wróciło na Roland Garros!

(7) Gdzie są najładniejsze dziewczyny?
(6) Czy ona ma polskie poczucie humoru?
(5) Stringi Venus i o tym, co jest sexy według Flavii
(4) Gdybyś był samochodem?
(3) Kto pojechał do Cannes?
(2) Ulubiona czekolada Radwańskiej i kolejny ślub?
(1) Partnerki Feliciano i odnaleziony Marat