Wimbledon: tenis marzeń

/ Mateusz Grabarczyk , źródło: wimbledon.org, foto: AFP

Co łączy Rogera Federera, Novaka Djokovicia i Nikołaja Dawydienkę? Cała trójka jest w gronie faworytów Wimbledonu i cała trójka potrafi przyprawiać swoich zwolenników o przyspieszone bicie serca. Rosjanin i Serb poszli dziś w ślady Szwajcara, fundując wszystkim niesamowitą dawkę emocji. Wszyscy, mimo gigantycznych problemów, awansowali do kolejnej rundy. Nie oznacza to jednak, że zabrakło niespodzianek. Pierwszą, o której już pisaliśmy, sprawił Michał Przysiężny eliminując Ivana Ljubicicia. W ślady swojego rodaka poszedł Marin Cilić, który w trzech setach uległ Florianowi Mayerowi.

Nie będzie przesadą, jeśli stwierdzimy, że pierwszy poniedziałek Wimbledonu 2010 był jednym z najbardziej emocjonujących tenisowych dni ostatnich tygodni, miesięcy, a może i lat. Wielka gra zakończyła się dwie minuty przed północą polskiego czasu, co jest najpóźniejszym zakończeniem rozgrywek w historii Wimbledonu. Novaka Djokovicia i Oliviera Rochusa, którzy momentami grali na niebotycznym poziomie, szczególnie w piątym secie, kibice na korcie centralnym żegnali na stojąco gromkimi brawami.

Alejandro Falla, Kevin Anderson i Olivier Rochus – cała trójka rozegrała dziś, wydaje się, swoje życiowe spotkania. Cała trójka była o krok od wyeliminowania wielkich faworytów z Rogerem Federerem na czele, a jednak musiała uznać ich wyższość. Najpierw Szwajcar wymęczył zwycięstwo z Kolumbijczykiem (przeczytaj artykuł)

Wszystko zaczęło się od polskiej niespodzianki – Michał Przysiężny pokonał Ivana Ljubicicia w trzech setach. Potem Roger Federer uciekł spod noża, rozgrywającemu mecz życia Alejandrowi Falli. A później emocji wcale nie było mniej…

Podczas gdy obrońca tytułu męczył się z Kolumbijczykiem, na korcie numer jeden katusze przeżywał Nikołaj Dawydienko. Rosjanin trafił w pierwszej rundzie na Kevina Andersona, który, podobnie jak Falla, miał dziś swój życiowy występ, notując w całym spotkaniu abstrakcyjną wręcz liczbę 116 uderzeń kończących (z czego 36 z serwisu). Dawydienko, tak jak Federer, przegrał dwa pierwsze sety, aby wygrać trzy kolejne. Z tą różnicą, że w decydującej partii nie było 6:0, a 9:7. W pierwszych dwóch odsłonach podanie otwierało 24-latkowi z RPA drzwi do zdobywania wielu punktów. Rosjanin nie potrafił znaleźć na to odpowiedzi, a sam nie miał tak potężnego uderzenia. Jednak w trzeciej partii udało mu się wygrać w ostatnim możliwym momencie – tie breaku, co okazało się pomostem do drugiej rundy. Kolejne minuty dostarczyły jeszcze więcej emocji, ale w czwartej i piątej odsłonie Anderson nie wykorzystał żadnej z pięciu okazji na przełamanie. Dawydienko był za to bezlitosny. Jedyną szansę na odebranie podania w czwartym secie zamienił na breaka w samej końcówce. W piątej sukces przyszedł w szesnastym gemie, a Rosjanin mecz zakończył niesamowitym returnem.

Na kort centralny zaplanowano dziś tylko trzy mecze, ale gry zakończyły się dwie minut przed północą czasu polskiego (23 czasu londyńskiego). Nikt nigdy tak długo na Wimbledonie jeszcze nie grał. Dzięki założonemu ponad rok temu dachowi i zamontowaniu oświetlenia dziś było to możliwe. Novak Djoković i Olivier Rochus grali blisko cztery godziny. Serb od początku atakował, notował mnóstwo uderzeń kończących, popełniał niewiele błędów, a jednak… seta wygrał niewysoki, waleczny Belg, który zdobył jedyne przełamanie. W drugiej partii obraz gry nie ulegał zmianie. Djoković bombardował Rochusa, który walczył, jak mógł, ale tym razem poległ dość szybko i dość wyraźnie, zdobywając tylko dwa gemy. Rozochocony Serb chyba za szybko pomyślał, że sytuacja jest opanowana i w kolejnej odsłonie nie przestał atakować, ale przestał trafiać. Ze sporej przewagi piłek wygrywanych nad psutymi zrobiła się spora przewaga błędów nad uderzeniami kończącymi. Waleczny Rochus natychmiast to wykorzystał, wygrał 6:3 i znów był na prowadzeniu. W czwartej partii Serb się ocknął i znów zaczął grać tak, jak w pierwszej części spotkania. Ożywił się też Belg, który częściej dochodził do słowa i notował więcej piłek bezpośrednio wygranych, ale i więcej błędów. Przy stanie 4:5 Rochus miał dwa break pointy, ale nie udało mu się wyrównać, wobec czego doszło do decydującego piątego seta. A w nim obaj tenisiści dokonywali niesamowitych rzeczy. Można było odnieść wrażenie, że otrzymali zastrzyk dodatkowej energii i biegali do wszystkiego. Ślizgali się, przewracali, rzucali na trawę, byle tylko przebić kolejną piłkę. Zaprezentowali kilka niesamowitych wymian, które ciężko opisać słowami. Belg rozpoczął fantastycznie, bo przełamał Serba i prowadził już 2:0. Na tym jego radość się skończyła, bo potem coraz wyraźniej dominował Djoković, który wygrał sześć następnych gemów i wskoczył do drugiej rundy turnieju.

W ten sposób trzej czołowi tenisiści świata, trzej faworyci, jak nie do zwycięstwa, to przynajmniej do końcowych faz turnieju, po pierwszym dniu imprezy mają w nogach pięć setów. Na ile okaże się to istotne, przekonamy się w kolejnych dniach, a najbliższe mecze z udziałem wspomnianej trójki już w środę.

Podczas gdy wszystkie oczy zwrócone były dziś na dwie główne areny Wimbledonu, na pozostałych kortach też działo się niemało. Dobrego dnia nie mieli dziś Chorwaci. Dwaj najlepsi reprezentanci tego kraju wylecieli z turnieju. Poza Ivanem Ljubiciciem poległ Marin Cilić, któremu nie udało się powrócić z 0:2 w setach tak jak pozostałym czołowym graczom.  Przegrał 2:6, 4:6, 6:7(1) z Florianem Mayerem. Hewitt zaspał na starcie, tracąc pierwszego seta z Maximo Gonzalezem, ale jak już się obudził, to Argentyńczyk nie miał co zbierać. Nie zawiedli Andy Roddick, Tomas Berdych i Gael Monfils, którzy wygrali 3:0.

Wyniki pierwszej rundy:
Novak Djoković (Serbia, 3) – Olivier Rochus (Belgia) 4:6, 6:2, 3:6, 6:4, 6:2
Nikołaj Dawydienko (Rosja, 7) – Kevin Anderson (RPA) 3:6, 6:7(3), 7:6(3), 7:5, 9:7
Andy Roddick (USA, 5) – Rajeev Ram (USA) 6:3, 6:2, 6:2
Lleyton Hewitt (Australia, 15) – Maximo Gonzalez (Argentyna) 5:7, 6:0 , 6:2, 6:2
Gael Monfils (Francja, 21) – Leonardo Mayer (Argentyna) 6:1, 7:6(9), 6:2
Florian Mayer (Niemcy) – Marin Cilić (Chorwacja, 11) 6:2, 6:4, 7:6(1)
Tomas Berdych (Czechy, 12) – Andriej Gołubiew (Kazachstan) 7:6(5), 6:2, 6:2

Zobacz komplet wyników pierwszego dnia Wimbledonu panów